Święto a ja siedzę w pracy.Poniekąd jest to mój wybór,wybór wymuszony sytuacją,rachunkami do zapłacenia.Zamieniam czas zabrany dzieciom na kasę,mam nadzieję że mi to wybaczą.
Nastrój mam adekwatny do pory roku,aczkolwiek pogoda po raz kolejny płata w tym roku figla,słońce świeci jakby był początek września.Niech tak będzie jak najdłużej!
Wczoraj po zapaleniu zniczy na cmentarzu poszliśmy na rynek,usiedliśmy w pełnym słońcu i tylko wirujące na wietrze liście upewniały nas że jest już jesień.Jest to jedna z chwil którą chcę zapamiętać,która będzie przynosiła trochę ciepła w szare zimowe dni.
Popołudniu pojechaliśmy na cmentarz do Morawicy,tam niestety coraz więcej grobów do odwiedzenia,dwa które wciąż bolą,mimo że to już rok minął...Tak sobie ostatnio uświadomiłam że przez śmierć Doroty i Artura straciłam tę pewność że coś złego może stać sie tylko komuś innemu,moi bliscy są bezpieczni.Dlatego gdy Mój nie odbiera telefonu,gdy spóznia się z pracy moja wyobrażnia produkuje najgorsze scenariusze.Walczę z tym ale nie jest łatwo...
U mnie dziś mgliście i nawet lekka mżawka siąpi. Nastrój też mam taki sobie, do jutra mam nadzieję, że mi minie. I też miałam pracować, ale się z koleżanką zamieniłam na dyżury, chociaż chyba wolałabym siedzieć w pracy. Ech... nie dogodzisz :) Uściski!
OdpowiedzUsuńGretka,kobieta zmienną jest i w tym nasz urok:) Mam nadzieję ze dzisiaj już lepiej? Buziaki:*
OdpowiedzUsuń