Weekend był....mrraauuu.To chyba dobre okreslenie.Leniwy nieco,mimo sobotniej pobudki o 4 nad ranem,o 5ej w pociągu byłam.Dużo było rozmów,o sprawach mało waznych i o tych bardziej ważnych. Chyba obie sie przekonałyśmy ze wirtual nie kłamie,w realu tez chemia zadziałała.
Sobotni wieczór-pełen śmiechu i znów rozmów.Zajrzałam w inny świat,poczułam sie w nim swojsko:) Choć ciemna strona mocy mnie nie kusi,Yesky,kochanie,utwierdziłyśmy sie z Tośką w przeświadczeniu że hetero jesteśmy.I mimo że z facetami żle to jednak bez nich...nie da rady:)
Niedziela szybko minęła i tzreba było wracać do domku,stęskniony mąż czekał w Krakowie.
Już myslę o nastepnym spotkaniu,byle do maja:)
Gady kontra lód |
Zalew Chechło-jedno z moich ulubionych miejsc |
Łapie pierwsze promienie słońca :) |
Jaka Ty kudłata z Tej Warszawy wróciła! ;)))
OdpowiedzUsuńStolica cuda czyni ;DDD
OdpowiedzUsuńA u mnie dziś pogoda wiosenna: słoneczko , temperatura na plusie ,nawet wrony jakoś weselej krakały - aż mnie na przewroty w szafach chęć bierze. Buźka!
OdpowiedzUsuńHaniu,ja juz kiedyś worek ciuchów na śmietnik wyniosłam,najchętniej juz bym pochowała zimowe golfy ale jeszcze mrozik trzyma.Jednak juz bliżej niz dalej :)))
OdpowiedzUsuń