poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Świeta

     Jak dla mnie to w sumie już jest po świętach,siedzę w pracy,za oknem szaro-buro i ponuro,pada deszcz i jest błe.Tym bardziej się cieszę że wykorzystaliśmy sobote i niedzielę na spacery i wycieczki.
W sobotę po poświęceniu jajek wszystkich moich mężczyzn pojechaliśmy na działkę.W piątek kupiłam ogromną magnolię drzewiastą i w nocy sniło mi się ze się wywróciła i wszystkie pączki jej opadły.Na szczęście to był tylko sen,magnolia stała i mam nadzieje że niedługo będę patrzeć jak kwitnie.
    Tatuś uszczęśliwił Maciusia wożąc go na motorze,Młody aż kwiczał ze szczęścia.Za to Paweł wzorem mamusi omija motor szerokim łukiem ;)



Choć mamusia jednak dała się przekonać i wsiadła na sprzęt,stojący oczywiście,na jazdę nie dała się namówić!!!


   Póżniej poszliśmy na długi spacer po lesie,cała trójka naszych dzieci nie marudziła tylko pędziła przed nami.


Wczoraj zrezygnowaliśmy  z tradycyjnego siedzenia przy stole,rano podzieliliśmy się jajkiem i ruszyliśmy na wycieczkę do Wisły.Oczywiście tliła sie we mnie delikatna nadzieja na spotkanie Adama,ale otarliśmy się tylko o jego ślady.
Zza siatki obejrzeliśmy skocznie Malinka,zasypaną jeszcze śniegiem.Niestety była zamknięta dla zwiedzajacych.







Potem wyjechaliśmy kolejką linową na Czantorię.Panicznie boję się kolejek linowych,moi panowie mieli ubaw patrząc jak kurczowo trzymam sie poręczy i modlę sie o szybki koniec podrózy;) Silny wiatr nie umilał tej podróży!Na szczęscie udało sie dojechać i pomaszerowaliśmy na Wielką Czantorię,nieświadomie przemycając dzieci bez paszportów na czeską stronę ;) Wdrapaliśmy się na wieżę widokową,widoki warte były zmagania sie z porywajacym wiatrem.



Na poprawę nastroju nabylismy w sklepiku miód pitny o smaku migdałów i ruszyliśmy w dół.
A potem do domku.Dziś czuje lekki ból w łydkach,jednak z kondycją u mnie cieniutko!
Marzyła nam się jutro wyprawa do Doliny Chochołowskiej obejrzeć krokusy ale prognozy mówią o sniegu więc z wyprawy nici:(

4 komentarze:

  1. fajnie, że mogliscie w taki aktywny sposób spedzić świateczne chwile :) nam się nie udało ale może za rok :) pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Liduś,wczoraj w ramach podtrzymywania kondycji milion kilometrów na Bonarce zrobiliśmy ;) Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatni raz na Czantorii byłam chyba ze dwa lata, skocznia nie była jeszcze gotowa, planuje pojechać tam w tym roku. Zazdroszczę Wam tych wędrówek, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Stasiu,my tym razem wyjechaliśmy kolejką ale następnym razem wybierzemy się na butach,w końcu to mała górka.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń