niedziela, 22 grudnia 2013





Próba wczucia się w świąteczny klimat...
Bo nie czuję go. Głowę mam pełną kłopotów,problemów,zgrzytów. Budzą mnie w nocy,zabierają spokojny sen,duszą oddech. 
Ale święta przyjdą,czy tego chcę czy nie. Większośc handlowców,przynajmniej tych drobnych wolałoby żeby nie przyszły. To martwy okres,aż do wiosny będziemy lizac finansowe rany.
Choinkę wczoraj ubrałam. Jest piękna,taka jak lubię,dominuje złoto i czerwień,może banalnie ale to moje ulubione świąteczne kolory. Koty przyjęły ją ze szeroko otwartymi oczami,powiesiłam na niższych gałęziach zabawki dla nich więc mają frajdę obgryzając mikołajki z filcu. Michalina zignorowała nowy nabytek,całe szczęście,bo już się bałam że będzie chciała obwąchac wszystko a przy jej gabarytach choinka mogłaby tego nie przeżyc... Miśka waży juz ponad 30kg,jest wielka,jak stanie na tylnych łapach przednie kładzie niemalże na moich ramionach!
Dzisiaj dzień pełen wrażeń zaliczyliśmy-najpierw lodowisko,kocham to nieustannie,mimo zniżki formy! Potem wyprawa na zakupy,jak zwykle prezenty w ostatniej chwili,kupuję,zawsze sobie obiecuję że w przyszłym roku to już w pażdzierniku pomyślę... Wszędzie dziki tłum i szaleństwo ale jakoś poszło. I nawet zdążyliśmy wrócic na końcówkę pierwszej serii skoków,drugą juz w pełnym skupieniu obejrzałam,aż serce rośnie patrząc na naszych chłopaków. Oby tak dalej :)

czwartek, 19 grudnia 2013



Tak jakoś niepostrzeżenie minął 16 grudnia. Dzień w którym 6 lat temu zaczęłam pisać mój własny dziennik. Dziennik Twój Styl.
Wciąż i nieustająco jestem szczęśliwa że trafiłam na ten portal (wtedy jeszcze nie wortal ;P). Fajny był czas,czas rozmów o wszystkich,a od czego by się rozmowa nie zaczęła i tak kończyło się na jednym ;) Do dziś gdy zakładam łyżwy przypomina mi się moja pierwsza wyprawa na lodowisko,podczas gdy ja rozbijałam kolana dziewczyny dobrze się bawiły komentując moje poczynania,jak widać oczyma duszy widac całkiem niezle ;)
Był wspólny śmiech,były łzy,były kłótnie,ale ja przede wszystkim czułam że nie jestem sama,że mam wsparcie,że ktoś mnie rozumie,pocieszy,a jesli trzeba da kopniaka.
Szkoda że się skończyło tak jak się skończyło...
Blog to nie to samo ale jak sie nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

Święta się zbliżają,jak zwykle nastroju jakos nie czuję,odpoczywać też nie poodpoczywam bo w drugi dzień idę zarabiac na miniratki,zaraz po świętach robię remanent a wieczorkiem 27,12 znajomy ortopeda mnie potnie,znaczy się oddam mu rękę. Pod skalpel. Mam nadzieję że rozprawi się z moją cieśnią nadgarstka raz na zawsze! A potem rekonwalescencja-miesiąc bez obciążania ręki,masakra,dobrze że choć bieznia mi zostanie!!!

czwartek, 12 grudnia 2013


Maraton za nami,było intensywnie,było mokro,było wesoło,było za mało! Swierdziłysmy że jeszcze godzinę spokojnie moglibysmy iść. Co tam iść,nawet tańce były,no i spiewy obowiązkowo,na następnym maratonie szczelimy sobie karaoke ;))) Obawiam się że słuchacze moga tego nie przeżyć ale to ich problem ;D
W niedzielę zamiast regenerować zmęczone mięśnie wyciagnęłam moich panów na lodowisko,pogoda była cudna,tafla lodu wprawdzie mniej cudna bo mocno popękała ale wybaczam to organizatorom bo to ich debiut w roli utrzymywaczy lodu w dobrym stanie. Taka miła jestem bo lodowskiem zarządza spółka w której prezesuje mój osobisty kolega K.;) Więc zażalenia mogę składać na najwyższym szczeblu.

Puszcza mi blokada którą zapodał mi znajomy ortopeda na początku listopada. Dłoń znowu zaczyna drętwieć i boleć,nie ma wyjścia,trzeba się pociąć. 30 grudnia pod nóż się wybieram,a potem miesiąc odpoczynku od wygibasów :(((( Jak ja to przeżyje?! Dobrze że choć na bieżnię mam pozwolenie,pod warunkiem że będę ją trzymać zdrową ręką. Dobrze że umiem chodzić bez trzymanki.

W poniedziałek muszę jechać do Muszyny do ojca po pełnomocnictwa notarialne,kończę sprawę mieszkania,teraz tylko pozostaje znalezienie kupca bo poprzedni poszedł w p...,sobie poszedł. Moment gdy kasa za to mieszkanie wpływa na konto śni mi sie po nocach,nie załatwi to wszystkich problemów ale może będzie ciut lżej... Bo juz różne wizje mam,łącznie ze sprzedażą domu,i tylko martwi mnie jak ja bym upchnęła zwierzyniec w mieszkaniu w bloku??? Najgorzej by to przezyła Kornela i Miśka,one sa plenerowe dziewczynki. Ostatnio zachęcałam Matyldę do zwiedzenia ogrodu ale Młoda mocno protestuje,chyba uważa że swoje w życiu już na polu spędziła,czas na bycie kotem domowym :) 

piątek, 6 grudnia 2013





Już jutro drugi maraton Indoor Walking i Indoor Cycling w Kinetik Fitness ;)))) Próbowałam wrzucic kinetikowy filmik ale nie wchodzi więc jakis inny dałam,mniej więcej to samo robimy. 
W sumie to mniej niż więcej,bo jednak każde zajęcia są inne,każda instruktorka inaczej prowadzi,każda daje coś od siebie.
Zakochałam się w bieżni od pierwszego wejrzenia. Wiedziałam że będzie nam dobrze razem. I tak jest :) Jest między nami porozumienie,współpracujemy ze sobą,czuję jakby była częścią mnie. Uwielbiam chodzenie,a od niedawna uwielbiam nawet  bieganie na biezni,od miesiąca funduję sobie dwa razy w tyg dwugodzinne seanse IW. Bywa różnie,kwestia dnia to pewnie jest,czasem power mnie roznosi,czasem umieram i każdy krok jest wyzwaniem.
A jutro trzy godziny chodzenia,połączonego zapewne ze śpiewaniem i dobrą zabawą,myślę że dam radę :)
Dziś Mikołaj przyniósł mi wymarzone opakowanie na biust czyli Shock Absorber :)

No i kolejny prezent-jutro otwarcie lodowiska w mojej wsi,odkrytego,ale zawsze to coś! Bardzo się cieszę,zwłaszcza że będzie ono tuż pod szkołą Gadów więc odbierając ich ze szkoły będziemy mogli zaliczyc godzinkę na łyżwach! Mrrraaaauuuu :) 

środa, 4 grudnia 2013



   W zwierzątkowie wciąż wrze. W niedzielę miną 4 tygodnie odkąd Matylda jest z nami. Zadomowiła się,znalazła swoje miejsca. Lubi leżec na szafce pod telewizorem,pod ławą,na fotelu lub ławie u Młodszego Gada w pokoju. Wciąż i bez przerwy dopomina się o jedzenie. Nie miauczy tylko płacze jak dziecko. Efekt jest taki że gruba jest jak baleron. Zdecydowanie jest kotem nizinnym. Nie wyskakuje na nic co znajduje się metr ponad poziomem podłogi. Namiętnie ociera się o nogi. Poza tym nie lubi byc przytulana. Ale pracujemy nad tym ;)

Kornelia z Klementyną wciąż są zdziwione nowym domownikiem. Nieprzyjemnie zdziwione. Matyldę życie nauczyło że o swoje trzeba walczyc więc łapoczyny są na porządku dziennym. Jak również kłótnie. Głośne kłótnie. Dziewczynki mają swoje zdanie i każda go broni do ostatniej kropli krwi ;) Równie dobrą jak dzień porą na kłótnie jest noc. Przecież koty lubią nocne życie. No i zawsze mogą odespac w dzień. Człowieki wtedy sobie idą i nie przeszkadzają zwierzakom w regenerowaniu nadwątlonych sił. 

Michalina za to kocha wszystkie koty po równo. I wszystkie stara się po równo obdzielac dobrodziejstwem własnego jęzora. Nawet PPD nie wylizałaby tak dokładnie kota jak czyni to Miśka! Koty chyba to lubią bo pozwalają się czyścic,w wersję o paraliżującym je strachu nie wierzę. Teraz właśnie Michaśka z Matyldą leżakują koło siebie w pełnej zgodzie. Zdarza się kotom głaskac piesa łapką po wielkiej mordzie,jednakowoż najczęściej się to odbywa z pazurkami schowanymi. No,czasem zabłąkany pazurek się wczepi w futerko,ale to czysty przypadek ;)

Matylda wciąż pozostaje kotem udomowionym,boję się ją wypuścic,bo co będzie jak nie wróci???

niedziela, 10 listopada 2013

Od małego znosiłam do domu zwierzaki. Najpierw kupiłam chomika. Długo zbierałam na niego kasę,w końcu sie udało. Potem sprzatałam akwarium,w którym mieszkał,chodziłam do tartaku po trociny. To chyba jeszcze było zanim poszłam do szkoły. Potem jeszcze miałam dwa chomiki,świnkę morską. Świnka miała na imię Balbina. Mądra była jak pies. Mój ojciec wracajac do domu przynosił jej mlecze i trawę więc czekała pod drzwiami gdy słyszała jego kroki. Umarła mi na rękach,chyba zawał miała.
W trzeciej klasie podstawówki przywlekłam do domu psa, Murzyna. Uciekł komuś,miał szyję wytartą od łańcucha.Futro jak na niedżwiedziu miał bo to wyjątkowo mrożna zima była.  Chyba tydzień błagałam rodziców żeby sie na niego zgodzili. Ciężko było ale jakoś się udało. Murzyn był wyjątkowym psem. Można było z nim rozmawiac,w jego oczach widac było że rozumie wszystko co się do niego mówi. Zginął pod kołami auta gdy byłam w klasie maturalnej. Kilka miesięcy póżniej koleżanka spytała czy nie chcę szczeniaka. Oczywiście chciałam. I tak trafił do mnie Ares. Póżniej rodzice zabrali go do Muszyny i tam został z moim ojcem. A ja przywiozłam ze schroniska Zuzkę...
W nowym domu nastały kociary-Kornelia i Klementyna,potem Michalina,odeszła Zuzanka.
Wczoraj koleżanka zamieściła post z miziastą łaciatą kocinką mieszkającą pod blokiem. Jej uczennice ją dokarmiały ale jedna z nich ma astmę więc kot w domu zakazany. No i mam Matyldę :)
pierwsze chwile w domu,wszystko stanęło na głowie ;)

na sofie jednak najlepiej ;)
Domowe kociary mało szczęśliwe z okazji nowej siostry ale przyzwyczają się. Nie mają wyjścia ;) We wtorek czeka nas wizyta u weta,najwazniejsze to ja wysterylizowac bo to czas rui a wolałabym tego wszystkim oszczędzic!
Poproszę o kciuki żeby się Matylda szybko zaaklimatyzowała i wkomponowała w nasz zwierzyniec!

czwartek, 7 listopada 2013

Byłam wczoraj na zebraniu w szkole,udało mi się zaliczyć nawet dwa,u obydwóch Gadów.
Na karteczce z ocenami Starszego Gada notatka od wychowawczyni-proszę o kontakt. Poczekałam po zebraniu,odbywając w miedzyczasie rozmowy z nauczycielami Młodszego,że fajny jest,mądry ,tylko zakręcony,roztrzepany itp.
Natomiast Starszy...no cóż. Myślałam że pani chce ze mną o jego mało wybitnych ocenach pogadac tymczasem szło o jego nieprzystosowanie. Choć nie,to nie jest nieprzystosowanie,to jest bardziej autsajderstwo. Nauczyciele mają problem z nawiązaniem kontaktu z nim. W klasie też trzyma się na uboczu,sam siedzi,nie ma kolegów.
Ech...on zawsze był wycofany,nieśmiały,zamkniety w sobie. Nadwrażliwy. Długo się oswaja z nowym. A z tego co widzę jego klasa w gimnazjum to niezłe gagatki,większosc rodziców wczoraj miała wczoraj pogadanki na temat złego zachowania. Tylko ja na temat zbyt spokojnego dziecka...
Muszę chyba poszukać psychologa. 

środa, 30 października 2013

     Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i wsparcie.Potrzebne mi to było.

Wciąż szukam czarnego futra w lóżku. Wciąż słyszę stukanie pazurów na panelach.

Mam nadzieje że hasa sobie po zielonych ląkach w psim raju. Nie wiem czy nie było innego wyjścia. Taka była moja decyzja. Wet powiedziała że nie można poprawic komfortu jej życia ale może sobie jeszcze życ. Tylko czy jest sens...Więc zdecydowałam. 

Zuzka nie wiedziała co się dzieje. Zawsze w poczekalni u weta panikowała,trzęsła się,wskakiwała na kolana. Teraz-zero reakcji. Siedziała spokojnie. 

A ja...qrcze,nie myślałam że aż tak mnie to walnie. 

W ogóle nie najlepszy czas mam,wszystko idzie nie tak...jesienna deprecha?

Dobija mnie ból nadgarstka,byłam u znajomego ortopedy,stwierdził że jedyną opcją jest zabieg chirurgiczny. Na razie w piątek jadę do niego,ma mi wstrzyknąc blokadę,która powinna na jakis czas pomóc,potem mnie potnie...Zrobię wszystko żeby przestało bolec!!! No i żeby sprawnośc odzyskac. Jogę musiałam odpuścic,podpory nie są dla mnie :(

czwartek, 17 października 2013

Zuzka przeszła za tęczowy most :(((

wtorek, 8 października 2013

   Problem mam. I nie wiem co zrobić.

Zuzka w czerwcu 15 lat skończyła. Sporo jak na psa. Zwłaszcza jak na psa po nosówce,kilku zabiegach... I niby jest ok. Ale...czy pies może mieć Alzheimera? czy inną sklerozę?
Ona już nas nie poznaje. Nie pozwala sie pogłaskać. Dotknąć się nie pozwala. Wczoraj chciałyśmy z ją mamą złapać,efekt jest taki że obie jesteśmy pogryzione do krwi. A zębów ma Zuza juz tylko kilka. Ostatnio nawet kieł jej wypadł.

Apetyt ma niezły,zwłaszcza od kiedy Miśka stanowi konkurencję do miski. Gorzej z wypróznianiem. Załatwia sie gdzie chce. W sypialni,w przedpokoju,w łazience. Na pole nie chce się jej wychodzic. Albo nie pamięta że powinna?

Bywa ze piszczy z bólu. Kładzie sie na lóżku i ciężko oddycha piszcząc.

I tak się zastanawiam czy takie psie życie ma sens? W ciągłym strachu,bo widzę że ona się boi bo nigdy nie wie gdzie jest. Chodzi np po salonie a nagle rozglada się nieprzytomnie i zaczyna uciekac,nie wiadomo przed czym,przed kim. Ostatnio zaczęła koty gonic czego nigdy nie robiła. Koty jednak chyba mają dla niej taryfę ulgową,nie biją jej,pazurki dla Michaliny zostawiają.

Coraz częściej myślę o uśpieniu jej...
I nie wiem czy to troska o nia jest silniejsza i niechec do patrzenia jak wegetuje czy moj egoizm i to ze mam dość ścierania jej ekstrementów :(


niedziela, 6 października 2013




     Jesteście jak sekta-stwierdził mąż mojej kinetikowej koleżanki ;) Coś w tym jest.
Trzecie urodziny to już przeszłośc,działo się,oj działo! Były stroje z epoki,powiało kiczem,ale to kicz spowity wspomnieniami,przynajmniej dla tych którzy lata 80te pamiętają. Była muzyka z epoki więc zdarłam gardło śpiewając o Jolce co pamięta,łożu w kolorze czerwonym,było mniej niż zero i kryzysowa narzeczona też. Bawili się wszyscy,nawet tacy co to twierdzą że jak kłody drewna są w królów parkietu się na tę magiczną noc zamienili.

Przyda się to "sekciarstwo" w najbliższym czasie,dwie instruktorki które odeszły jakiś czas temu z Kinetika otworzyły swoje kluby,a że nasze miasto nie jest specjalnie duże trzeba będzie walczyc o klientów. Kinetik idzie mocno w stronę treningów personalnych,wczoraj odbyło się uroczyste otwarcie Centrum Treningów Personalnych,de fakto działa ono juz jakis czas,są cztery trenerki personalne i nie brakuje im pracy. Ja jakos stała klientka dostałam taki trening gratis,w piątek spędziłam godzinkę sam na sam z Malwinką. Faaajnie było,jednak inaczej jest gdy trener skupia sie tylko na mnie,poprawia,kontroluje. No i efekt jest taki że chodzenie jest sporym wyzwaniem,moje mięśnie czworogłowe kwiczą z bólu,kilka serii cwiczeń na bosu sprawiło że booooli! Mam nadzieje że jutro będzie lepiej,dzis jest dramat.

wesoła kinetikowa gromadka ;)

punk's not dead!  




niedziela, 8 września 2013




Coś mnie słowa nie lubią ostatnio.Nie chcą układać się w zdania. Zbyt dużą cenzurę sobie narzucam. Zbyt dokładnie ogladam każdy wyraz. Czyżby uraz po dts?
A życie płynie swoim rytmem,minął pierwszy tydzień szkoły,dość nerwowy był,Młodszy Gad się spóznił na autobus do szkoły, Starszy rotawirusa zdążył zaliczyć. Mam nadzieję że nie będzie jak u Hitchcocka i napięcie nie będzie rosło...
Jak na razie szkoła się im podoba,tzn uważają że nie jest aż tak beznadziejnie. Przystosowują się do nowych nauczycieli i wymagań.
A ja cierpliwie zapuszczam włosy do irokeza,impreza za dwa tyg,muszę jutro zadzwonić i sie do fryzjerki umówić,sama sobie przecież nie poradzę przy moim kompletnym beztalenciu manualnym.
Za tydzień chcemy kinetikową grupą wybrać sie na Baranią Górę,oby tylko pogoda dopisała.

Jutro oddaję Michalinę do sterylizacji,moje biedactwo maleńkie pod nóż pójdzie :(((

niedziela, 25 sierpnia 2013




21 września odbędą się trzecie urodziny Kinetika,tematem przewodnim będą lata 80!!! Normalnie podskoczyłam sobie z radości! Pierwszy raz w życiu od razu wiedziałam jak sie ubiorę,jak się uczeszę,zawsze chciałam byc punkiem tylko za mała byłam,i za grzeczna. Teraz to nadrobię :))) Tylko włosy na irokeza muszę ciut zapuścic,ale to jeszcze miesiąc,urosną. Ostatnio w mieszanej wiekowo grupie wspominałyśmy tamte czasy,tzn my wspominałyśmy,młodzież słuchała ;) 
Ja się już kręcę muzyką jaka będzie grana,gardło zedre śpiewając,mój przyjaciel K.już zapowiedział że stopery do uszu sobie przyniesie coby przeżyc te mocne wrażenia! A przecież to najlepszy muzycznie czas,zwłaszcza po polsku! No i niezpomniany Modern Talking oczywiście ;)))

Potomstwo wróciło,brudne i pachnące inaczej,ale to dało sie porzadnym szorowaniem załatwic. Wyrosli też,tylko schudł nie ten Gad co powinien,starszy wrócił niemal przeżroczysty,Młodszy za to jak pączek w maśle. Generalnie zadowoleni,choc z punktu zapowiedzieli że więcej nie pojadą. Pogadamy za rok ;)

Korzystając z niezłej pogody ostatnio troszke po pagórkach pochodziliśmy,tydzień temu Babia Góra,dziś Żar. 
Na Babią świetnie mi sie wychodziło,pierwszy raz poszliśmy z kijkami,bez dzieci  bo ich jeszcze nie było. Zaraz na Zubrzyckich Stromiznach wrzuciłam ostre tempo,na szczeście A. dawał radę,choc nieco jojczył że za szybko. No i tak sobie wyszliśmy na szczyt,posiedzieliśmy w słoneczku ale w końcu trzeba było zejśc...Masakra. Dla mnie góry powinny tylko wzwyż byc. Moje kolana powiedziały WRRRRRRR schodzeniu. No ale jakoś poszło,jakoś spełzłam na parking.

baba na Babiej Górze ;)

Dziś wywlekłam moich panów na Żar,najbardziej komercyjną górę w kraju ;) Młodszy Gad całą drogę marudził że jest ciężko,i wysoko,i on nie da rady,i on tu zostanie i umrze. Na szczęście tatuś wziął Gadziatko pod opiekę,mamusia mogła wyrwac w górę w swoim tempie. Za to na górze Gady poczuły się jak w raju,najpierw lody,potem tor saneczkowy-ja chcę jeszcze raz,ja chcę jeszcze raz!!!! A w dół panowie postanowili zjechac na hulajnogach zjazdowych,ja powiedziałam pas,nie lubię takich ekscesów. Z miłości do kolan zjechałam na dół kolejką. Teraz ciut cierpie bo słoneczko jakies zbyt mocne było,mimo że przecież opalona jestem ciut mnie ramionka pieką. 

Gadziątka moje ;)                                                                                                                                         



A od jutra znów praca i dzień świstaka,błeee

piątek, 16 sierpnia 2013



No i trzy tygodnie minęły. Gady w poniedziałek wracają. Odsprzątałam ich pokoje,została jeszcze kosmetyka. Kupiłam im brakujące książki i ćwiczenia do szkoły. 
Ciekawa jestem jak te moje dzieci się zmieniły przez ten czas,czy jeszcze wyrośli,czy Młodszy schudł,czy opaleni są. 
Zaraz szkoła,ech,boję się tego nowego roku szkolnego,Młodszy zaczyna czwartą klasę,Starszy gimnazjum,będzie sie działo...

A ja pielęgnuję moją kontuzję,mam naderwany mięsień dwugłowy uda na łączeniu ze ścięgnem podkolanowym,boli mnie przez to kolano. I wkurza mnie że mniej sprawna przez to jestem. Oczywiście nie odpuściłam Kinetika,zresztą moj rehabilitant ulubiony pozwolił mi ćwiczyć,chłopak świadomy jest faktu że z nałogiem ciężko zerwać ;) Mam tylko pilnować żeby nie rozciągać zbyt mocno tego mięśnia,no i mam na tyle rozsądku żeby nie robić tych ćwiczeń które ból sprawiają. Najwięcej problemów na jodze mam z tej okazji ale jakoś daję radę. B,rehabilitant moj ulubiony akurat na wczasy pojechał wiec sama muszę sobie mięsień masować a to jednak nie to samo :( 

Michalina rośnie bez przerwy,mam nadzieję że kiedyś to jej rośnięcie się skończy,bo to już potwór jest,do tego zaczyna w nocy do łóżka sie wpychać,na moją połowę ofkors,duże mamy łóżko,ale jednak nie aż tak!!! A zepchnąć bydlątko nie tak łatwo,zwłaszcza jak człowiek zaspany.

W niedzielę chciałabym w końcu góry zaliczyć bo do tej pory jakoś czasu nie było,marzy mi sie Babia Góra,zobaczymy czy sie uda...

piątek, 2 sierpnia 2013




         Z racji oszczędzania nogi nie poszłam wczoraj do Kinetika. Zeżarłam za to Milkę,dużą,roztopiła sie lekko w sklepie no a wyrzucić przecież żal. Pyszna była. Już czuję że jestem 2kg grubsza.

      Popołudniu pojechałam wpłacić kasę do wpłatomatu. Złośliwa bestia w odwecie za tą pożartą przeze mnie milkę wciagnęła mi kasę i powiedziała bujaj sie! Tzn wyskoczył napis-awaria wpłatomatu. Zadzwoniłam,zgłosiłam awarię,miła pani miłym głosem mi powiedziała że JEŚLI moja reklamacja zostanie uznana to pieniążki zostaną zaksiegowane na moim koncie. W ciagu 7 dni kalendarzowych. Zajekurwabiście. Zwłaszcza ze weekend przed nami więc jest szansa że we wtorek odzyskam pieniążki. JEŚLI sie doliczą że faktycznie moje pieniążki zostały zeżarte!

   Na pocieszenie puściłam totka. Nie muszę mówić że nic nie wygrałam? :( 

No i tak mi jest do doopy i niefajnie,i nawet ciepełko nie pomaga.

A! Starszy Gad przysłał wczoraj smsa-"zadzwonię jutro" Czyli dziś. Czyli czekam!

czwartek, 1 sierpnia 2013




   "Synu,zadzwoń do mnie"
"Nie mam czasu"

Taka wymiana smsów sie odbyła między mną a Starszym Gadem. cudem trafiłam moment kiedy to miał w ogóle włączony telefon. Bo z reguły z pocztą mogę sobie pogadać. Przez tydzień zadzwonił raz,zaraz po przyjeżdzie i zmartwionym głosem oznajmił ze w jego podobozie jest 5 chłopaków,reszta same baby! Więc very pedagogicznie go pocieszyłam że powinien sie cieszyc bo ma większy wybór w pannach ;) A teraz sie boję że chłopak korzysta z mądrej mamuśkowej rady!

Młodszemu Gadowi zdarza sie wysłać smsa zeby do niego zadzwonić,on nie dzwoni bo dziwnym przypadkiem nie ma nic na koncie choć przed wyjazdem doładowałam mu telefon za 50zł. Ale znikło. Ofkors bez jego udziału! Ciut marudzi że wszystko na rozkaz trzeba robić ale generalnie zadowolony jest. Jedzenie w miarę,choć oczywiście nie wszystko mu podchodzi no ale lajf is brutal. 

A ja się tarzam w lenistwie. Ogarniam niezbędne minimum. kiedy mogę leżę w hamaku,czytam i napawam sie nicnierobieniem. Olewam bałagan w pokojach chłopaków,posprzatam przed ich przyjazdem. Nie prasuję nic. Ograniczam sie do wrzucenia prania a i to na pół bębna. Całą energię zostawiam na Kinetika,efekt jest taki że lewa noga sie buntuje,boli mnie stopa,kostka,łydka,kolano,a teraz juz nawet udo czuję. Chyba musze trochę odpuścić. W poniedziałek idę do mojego ulubionego rehabilitanta,niech mnie naprawia! I chyba wiem co mi powie...

W sobotę idziemy do G. na grilla i bedzie "Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni" ;)))

czwartek, 25 lipca 2013




Jeszcze nie wyjechali ale już za chwileczkę,już za momencik ;) O 14.30 wyjazd autokarem do Krakowa,a tam 17.15 mają pociąg. I jedyne 11 godzin podróży PKP i będą nad naszym cudnym polskim morzem :) Przed nimi 25 dni z dala od cywilizacji,luksusów,komputerów i telewizji. 25 nocy w namiotach,wart,dyżurów w kuchni. Dni będą wypełnione zajęciami na powietrzu,liczę że Młodszy Gad wróci ciut szczuplejszy.
Boję się ofkors jak moje maleństwa sobie tam poradzą,czy znajdą kolegów,czy odnajdą się w grupie. Będą w osobnych podobozach więc nie będą się zbyt często widywali.
Nie wiem co my będziemy robili podczas ich nieobecności,nie mamy planów,mnie sie marzy weekend w górach,najchętniej w Tatrach ale nie wiem co z tego wyjdzie. Tłumy na szlakach ciut mnie zniechęcają. 
Pewnie ciut poimprezujemy,jakoś w tym roku zaniedbuję mój tytuł największej imprezowiczki Europy,trzeba by to nadrobic. No i na pewno zajadę sie w Kinetiku,o ile moje kolana pozwolą bo ostatnio mówią zdecydowane NIE forsownym treningom. Zwłaszcza lewe mi sie buntuje,złośliwe bydlę!
Idę robic potomstwu kanapki na drogę i czas ruszac!


wtorek, 16 lipca 2013



Może jak sobie będę w kółko puszczać tę piosenkę to ciut optymizmu i dobrego samopoczucia przejdzie na mnie???
Bo jedyne na co mam ochotę to zwinąć sie w kłębek z kotem w ramionach i spać. Obudzić się kiedyś tam,w lepszych czasach. Albo i się nie budzić.
Jestem strasznie zmęczona. Chodzę spać zmęczona,wstaje zmęczona,resztki energii zużywam na pracę i Kinetika,w domu w charakterze plazmy występuje. Kuring mnie przerasta. Wczoraj z racji arktycznego zimna zmobilizowałam sie do prasowania. Kilka swoich bluzek przejechałam żelazkiem,prasowanie Gadzich koszulek zarzuciłam wraz z nastaniem wakacji. Tak się tym zmęczyłam że musiałam odpocząc z godzinkę ;)
Marzy mi się urlop ale nie ma takiej opcji niestety. Dobrze że choc chłopaków na obóz wysyłam,jadą za 9 dni. Nie wiem jak przezyją odwyk od komputera i konsoli!
Głowa mnie boli :(
Może ten zjazd to efekt diety na którą wróciłam dwa tyg temu,organizm domaga się węglowodanów...
Niech mnie ktoś dobije!

sobota, 29 czerwca 2013





Sport to zdrowie. Tiaaa ;)
Na to hasło ostatnio w kinetikowej szatni instruktorsko-męskiej zabrzmiał gromki śmiech ;))) Zabarwiony nutką goryczy sączącej się z bolących mięśni i nadwyrężonych stawów.

"Nie słuchała mnie pani!" grzmiał nade mną wczoraj mój rehabilitant wciskając ponownie moje nieposłuszne kręgi piersiowe,znów chciały wyrwać w świat nie bacząc na to że powinny twardo stać w miejscu i utrzymywać mnie w pionie. Moje "ała" towarzyszące wciskaniu naprawdę cichutkie było,choć bolało konkretnie.

Z kręgosłupa przenieślismy uwagę na moją kostkę skręconą na salsie tydzień temu,juz prawie nie boli ale jednak często się zdarza że mnie boli. "Ależ ma pani ruchomość w stawie" powiedział B. wykręcjąc mi rzeczoną kostkę we wszystkie strony świata. Nie był to komplement. Przy tak elastycznych stawach kontuzje niestety są częste,powinnam nosic buty usztywniające nogę w kostce. Never. Nienawidzę gdy mnie coś uciska i ruchy krępuje. Więc kustykam sobie radosnie.

Aaa,z dobrych pomysłów jeszcze B planuje spalenie mojego karnetu do Kinetika ;) ale jak sie przestanę uszkadzac to jak biedaczek na chlebek będzie zarabiał??? ;D

środa, 26 czerwca 2013



Nie lubię rozstań. A dziś się pożegnałam z fajnym facetem. Jeżdził do mnie kilka lat jako przedstawiciel pewnego browaru,teraz awansował no i więcej jeżdził nie będzie. 
Smutno mi z tej okazji bo bardzo się polubiliśmy. Dobrze się na współpracowało,jeszcze lepiej gadało na najróżniejsze tematy. Wiele o sobie wiemy. Poszła nawet fama swego czasu że romans mamy ;) Nie mamy i nie mieliśmy,po prostu się przyjażnimy. Teraz się to urwie,mimo tego że mieszkamy niedaleko siebie,M ma zazdrosną żonę i jakoś są małe szanse na przeniesienie znajomości na grunt prywatny. Szkoda :(


Za chwilę jadę zawieżc Gady na oficjalne zakończenie roku szkolnego,tak nietypowo w środę jest a w piątek tylko rozdanie świadectw. Dziś uroczysta akademia,błeeee.
Starszy Gad kończy szóstą klasę z marnym wynikiem,stac go na więcej tylko chęci brak. Olewa konsekwencje. Obawiam się że w gimnazjum do słabej klasy się dostanie,ale na to już wpływu nie mam. 
Młodszy Gad za to testy kończące trzecią klasę napisał bardzo dobrze,jestem z niego dumna. Oczywiście boję się tego co będzie w czwartej klasie,jak on sobie poradzi przy swoim ślimaczym tempie pracy,wprawdzie ma na to kwit z Poradni Psych-Ped. ale nie wiem jak nauczyciele do tego podejdą...


A w ogóle to pmsa mam i boli mnie z tej okazji życie...

wtorek, 25 czerwca 2013

 


   Gad już po zabiegu,na szczęście już doszedł do siebie ale przez tydzień ciężko i boleśnie było. W szpitalu półtora dnia spędziliśmy,pani doktor mówiła że zabieg był trudny ze względu na zrosty jakie Młody miał po pierwszym zabiegu. No ale jakoś poszło choc były momenty że Gad płakał z bólu. Długo nie mógł przełykac,łyżeczką mu wodę dawałam żeby sie nie odwodnił. W czwartek jedziemy do kontroli.

   A w sobotę były Kinetikowe Wianki!!! Oj,działo sie,działo,były tańce,były śpiewy,była nawet wizyta policji ;) Było poszukiwanie kwiatu paproci. Do domu wróciłam jak już jasno było! W końcu to najkrótsza noc w roku była!


Z przyjaciółką G. :)))

tańce,hulanki,swawole ;)

Kinetik team ;)



środa, 12 czerwca 2013




    Jutro drugie podejście do usuwania migdałków Młodszemu Gadowi.
Boję się.
Boję się że znów nas odeślą,boję się że nie odeślą,że coś pójdzie nie tak,że będzie go bolało a ja nie będę mogła mu ulżyc.
Wiem że będzie dobrze,musi byc. I tak sie boję...

Dziś jeszcze mam zebranie w sprawie obozu Gadów,potem pójdę na bieżnię,muszę stres wyładowac. Bieżnia,zwłaszcza z Malwiną,nadaje sie do tego genialnie,wycisk jest maksymalny. To lubię.

Kangur mi sie buntuje,padła pompa wspomagania kierownicy,znów wydatek. Na razie jeżdżę z padniętą,bicepsy będę miec imponujące!

Jutro minie 5 tygodni jak mamy Miśkę. Dziś ją zważyłam-10kg psa! W pierwszym dniu ważyła 4,3kg. Coraz większe zwierzę sie z niej robi.Energia ją roznosi,na szczęście juz jest po drugim szczepieniu więc może zacząc w świat wychodzic,choc wciąż jest zdziwiona gdy ma na szyi obrożę a wolnośc smycz jej ogranicza.



A tak w ogóle to dziś mamy rocznicę ślubu. Lepiej nie mówic którą ;) Kazirodztwo!

sobota, 8 czerwca 2013




   Nie oglądałam X Factora więc nie mogę powiedziec że czekałam na tę płytę z niecierpliwością. Jednak po obejrzeniu go u Kuby stwierdziłam że warto. I nie pomyliłam się. Słucham jej od dwóch dni,jeszcze nie mam ukochanej piosenki choc kandydatka już jest.

   Zaliczyłam wczoraj drugą wizytę u mojego rehabilitanta i...hm...no masakra. Prawie że mi wyciągnął głowę z kręgosłupa,szyja mnie dziś boli,choc boli to niewłaściwe słowo,sama nie wiem co mnie ta szyja. Jakby nie moja była. No i moje kręgi piersiowe wróciły na swoje miejsce. Pan je wcisnął. Słyszec jak własny kręgosłup strzela-dziwne uczucie. Nie wiem czy bezcenne. Na pewno ciut bolesne. A najboleśniejsze jest to że różne problemy jakie ostatnio mam z kręgosłupem to po części wina fitnessu. I przemęczenia. I przeciążenia. Na moje nieśmiałe "ależ przecież sport to zdrowie" pan sie mało nie popłakał ze śmiechu i stwierdził że sportowcy to ulubieni klienci rehabilitantów,najwięcej problemów mają ;) Sportowcem nie jestem,wyczynowo nie trenuję ale jak widac skutki wysiłku się objawiają. Ofkors nie oznacza to że z fitnessu zrezygnuję,nie ma takiej opcji ;))) Po prostu postaram się bardziej zadbac o prawidłowe wykonywanie cwiczeń.

 Wczoraj dopadł mnie szał kuringowy,zawsze mówiłam że działam na baterie słoneczne a wczoraj słońce sie raczyło objawic! Szał trwa do dziś,sprzątam,piorę bo w końcu jest gdzie suszyc,chyba 5 pralek dziś wyprałam. I jeszcze ze dwie na jutro zostały.
Przetwarzam truskawki,tzn piekę ciasta,wczoraj było ucierane,dziś tarta się chłodzi. Gady się koktajlu domagają więc codziennie robię dzban i rzadko udaje mi sie go napic,konkurencja jest szybsza.
  Dzis wypatrzyłam fajny przepis na tarte ze szpinakiem,już mam plan jak ją zmodyfikowac,jutro chyba podziałam.

  Zmęczona jestem okrutnie,zaraz sobie naleję martini z soczkiem i pewnie zasnę ;)

czwartek, 6 czerwca 2013



Zasypiam. Na stojąco,na siedząco,na leżąco ofkors też.
Zebrało się do kupy zmęczenie,okres,pogoda.
W domu bagno a ja się kładę po obiedzie i zasypiam. Miśka posapuje obok,śpi obok sofy,nie jest kanapowcem,za gorąco jej. Ona też chyba odczuwa zniżkę bo mniej szaleje,więcej śpi.
Cały zwierzyniec dostał dzikiego apetytu! Jak nie śpią to stoją przy miskach. Dziś dawałam kotom saszetkę a na dole Miśka szczekała że czemu nie jej pierwszej skoro taki pusty brzuszek ma! Że miska pełna chrupek nieważne,chrupki sie psinie słabo przyswajają a ponoc tym powinna żyć. Ona jedna woli mięsko,a zwłaszcza  dużo mięska!
Kociary się przyzwyczaiły do chrupek,zwłaszcza Kornela lubi,w nocy mnie czasem budzi odgłos chrupania dochodzący z kuchni ;)

Zaczynają dziewczynki nawiązywać kontakty międzygatunkowe,Klementyna jeszcze sie boi ale Kornelka wróciła na swoje królewskie miejsce na drapaku,leży i patrzy znudzonym wzrokiem jak Młoda tańczy wokół. Zdarza się im spotkać w dolnych rejonach i obwąchać sobie pyszczki. Wczoraj nawet Klementyna dobrała sie do psiej miski,Młoda grzecznie siedziała obok i patrzyła jak kot je.

A ja znów marzę o wygranej  w totka...

poniedziałek, 3 czerwca 2013



Oczarowała mnie ostatnio Melka. Faktycznie ma coś w głosie podobnego do Kaśki Nosowskiej, podobną wrażliwośc. No fajna jest i tyle.

Miśka właśnie usiłuje miotłę zjeśc,wlecze ją przez cały salon i walczy z nią dzielnie. Na polu wciąż leje i mokro więc biedny pies nie może iśc sie wybiegac,energia ją roznosi. Tzn jej nie przeszkadza że mokro i błotko na zewnątrz,wręcz przeciwnie,przecież jest psem myśliwskim i uwielbia taplanie się w błotku i bagienkach. Ja mniej lubię gdy wypuszczam z domu wypieszczoną białą ślicznotkę a wraca uwalony czarno-brązowy potwór. Potwór w dodatku wciąż leje w domu,żadne metody perswazji nie działają,wypuszczanie co chwilę też nie,gwiazda wraca z pola i kica zostawiając kałużę. Mam ochotę jej pampersa założyc!!! W dodatku pokonała barierę schodów i wyłazi do nas na górę,tam też radośnie polewa,nie bacząc na to iż panele nie lubią wilgoci.  Uwielbia nas odwiedzac o 4 nad ranem,no bo w sumie dlaczego cały zwierzyniec śpi z nami w łóżku a ona nie??? No i kończy sie spanie,koty fuczą,my warczymy,A. wygania najmłodszą potomkinię na dół,ona wraca no i tak sie bawimy. To że o piątej trzeba wstac do pracy do pikuś,pies pogoni i pójdzie spac.

Marudzę,wiem,ale mam pmsa i wszystko mnie wqrwia. Pogoda dokłada swoje. Mam poczucie totalnej beznadziejności i nieudacznictwa.

Byłam dziś z Młodym na badaniach w Katowicach,jutro anestezjolog i jak wszystko dobrze pójdzie 13go zabieg. Jak kolejny raz mi go przełożą będę gryżc i kopac!!!

czwartek, 30 maja 2013



Niepiśmiennam ostatnio.
Jedyną stałą w życiu jest zmiana.
Kiedyś dół prowokował do pisania,teraz... teraz nie wiem gdzie pisać,jak pisać,po co?



Ale próbuję,coby zachować dla siebie wspomnienia tych dni,dni wypełnionych zabawami z białym niedżwiadkiem,walką z jej wiecznie gryzącymi ząbkami i ucieczką przed drapiącymi pazurkami.

Miśka zdominowała nasz dom,rządzi niepodzielnie,koty uprawiają partyzantkę przemykając pod ścianami ku drzwiom do ogrodu,bądż do miski umieszczonej na zmywarce,tam Potwór nie dosięga. Na razie ;) Michalinka waży juz 7,5kg,3kg więcej niż trzy tygodnie temu.Dupka się już nie zaplata przy chodzeniu ale wciąż jest za mała żeby na sofę wyskoczyć. Albo tyłek ma za ciężki!

Gryzie wciąż i bez przerwy wszystko i wszystkich.A ząbki to ona ma jak szpileczki! No i niezłą siłę w szczęce. Uwielbia ryć w ziemi,biały pysk często bywa czarny. Spragniona jest kontaktu z innymi zwierzakami chętnymi do zabawy i zapasów,koty jednak w innej wadze chodzą,czasem Zuzka daje sie namówić na chwilę szaleństwa ale ona już szybko się męczy,zresztą nie ma tyle sił co młodzież. No i jednak łapki ma ciut cieńsze niż Misia ;)

A ja rzopoczęłam walkę z bólami kręgosłupa,zmusiła mnie do tego masakrycznie drętwiejąca prawa dłoń,byłam w piątek u rehabilitanta,bardzo sympatyczny chłopak :) Stwierdził że mam zespół cieśni nadgrarstka i coś tam jeszcze w górnym kręgosłupie,do dolnego jeszcze nie doszliśmy a tam dopiero będzie ciekawie ;) Tzn że mam krzywą miednicę już mi powiedział ale to ponoć normalne po ciążach i porodach. Zadał mi ćwiczenia rozciągające i mam sie zgłosić w następny piątek. Troszkę mnie ponaciągał w gabinecie,przy czym oboje mieliśmy zabawę,bo ja jednak dość dobrze porozciągana jestem. I przyzwyczajona że boli ;) Więc na pytanie czy nie za mocno mnie rozciąga odpowiedziałam zgodnie z prawdą że to taki fajny ból ;) Na co pan mi mówi żebym go nie prowokowała bo on jeszcze trochę siły ma. Ale jakoś nie chciał jej już użyć ;)

W niedzielę idę na koncert Sztywnych,znowu zedrę gardełko ;))))

niedziela, 12 maja 2013


Ostatnio skończyłam wpis i zerknęłam na stronę adopcyjną zwierzaków,ostatnio dodane ogłoszenie mówiło o dwóch siostrach goldenkach,do sprzedaży,nie adopcji. Blisko,w Krakowie. Zadzwoniłam i na drugi dzień trzymałam w objęciach nowe dzieciątko ;)))

Nad imieniem długo rozmyślałam,pierwsza wersja to Konstancja była,ale jak to zdrobnic? Potem Zumba bo Młodej sie tak zabawnie tyłeczek zaplata jak biega. Ale chyba ostateczną wersją będzie Michalina,w skrócie Misia,bo ona jak mały biały niedżwiadek wygląda.

Słodka jest do bólu,piękna absolutnie,poza tym leje gdzie popadnie,gryzie nieprzeciętnie i nie chce sama spac tylko dzioba po nocy drze zeby ją przytulic. U nas w łóżku już wszystkie miejscówki zajęte (Zuzka i dwa koty) wiec zakupiłam wypasione legowisko. Owszem.,zdarza sie Miśce tam spac,pod warunkiem że zaśnie gdzie indziej i na śpiąco ją przeniesiemy. Ale ostatnio maślanymi oczkami przekupiła moją mamę i razem sypiają ;)

A ja sie zastanawiam czy gotowa jestem na wszystkogryzącego szczeniaka w domu! Nie no,żartuje,damy radę.Jakoś ;)

Zuzka przyjęła Młodą z totalną obojętnością i miną "niczym mnie już nie zaskoczycie" Za to koty kompletnie nie wiedzą o co kaman i co to za biały potwór sie po ICH domu plącze. W dodatku sporawy potwór,cięższy od nich. Boją sie jej,uciekają na pole albo kryją sie na górze gdzie Misia jeszcze nie wchodzi. Liczę że to kwestia czasu i sie dziewczynki oswoją ze sobą,a nawet zaprzyjażnią i będą razem spały w nowym cud-miód legowisku.

A wczoraj udowodniłam sobie że mogę dużo,przeszłam maraton Indoor Walking,trzy godziny na bieżni,mocna rzecz! Na koniec puściłyśmy sobie We are the champions,należało sie nam ;)

środa, 8 maja 2013





   Zadzwoniła dziś pani z centrum medycznego i podała nowy termin zabiegu Młodszego Gada-13 czerwca. Niedobrze,liczyłam że jednak ciut wcześniej to będzie.
I kopię się teraz z myslami co robic bo zapisałam chłopaków na obóz harcerski,wyjazd ma byc 1 lipca. Nie wiem czy to nie za wcześnie po takim zabiegu... Drugi termin obozu jest w sierpniu. I nie wiem teraz czy nie przerzucic ich na drugi turnus. Wprawdzie dni juz krótsze ale czasem sierpien nad morzem bywa ładniejszy niż lipiec. Choc,wiadomo,pogoda nad naszym morzem zawsze jest loterią.

Myślałam że Gady będą protestowac przeciwko wyjazdowi pod namioty,z dala od cywilizacji ale nawet się ucieszyli. Chyba nie bardzo wiedzą co ich czeka ;)

Nam niestety wakacyjny wyjazd nie grozi,trza zarabiac na mini-ratki...ech,cóż zrobic. Zresztą gdzie nam będzie lepiej niż u nas w ogrodzie???

Marzenie mi sie zalęgło,zalęgło sie już dawno ale teraz jakby intensywniejsze jest,marzenie sie golden retriever nazywa... Ostatnio z Zuzką u weta byłam i pani z taką maleńką goldenką czekała,maleńka wielkosci Zuzki była,taki mały niedżwiadek,zakochałam się. Chcę taką puchatą dziewczynkę!!!

Zaraz na bieżnię letę,trza przed sobotnim maratonem trenowac,heheheh,trzy godziny dochodzenia,nie wiem jak ja to przeżyję :))))

piątek, 3 maja 2013



Wraz z wiosną padła mi wena i chęć do pisania.
Wciagnęłam sie w ogladanie Gry o tron,jak tylko mam chwilę puszczam sobie w necie,jak dobrze pójdzie dziś zacznę trzeci sezon.Czytam tez książkę na podstawie której powstał serial i co rzadko sie zdarza mysle że ekranizacja jest lepsza. Książka napisana jest tak sobie natomiast serial jest zrobiony perfekcyjnie w każdym calu. Wizualnie rzuca na kolana,zarówno naturalizmem(ucinane głowy juz nie robia na mnie wrażenia ;P) jak i pieknem.
Bohaterowie nie są jednoznaczni,nie ma dobrych i złych,wszyscy są uwikłani w historię,w zalezności rodzinne. Moim ulubieńcem zdecydowanie jest Krasnal,Tyrion. Nieodparcie przypomina mi House'a.

I tak sobie myślę że gdyby z podobną kasą i perfekcją sfilmować Wiedżmina...ech,marzenia.

A gdy nie tarzam sie w mrokach namiętności walczących o tron dopieszczam ogród,ciesząc oczy zielenią i kwitnącymi tulipanami,magnoliami,forsycjami. Jakaż to miła odmiana po bieli ;)

No i Kinetik wciąż rulez,po wczorajszej obwodówce ledwo rękami ruszam,jak ja to kocham ;) Wczoraj prowadzący obwodówkę W rozbroił mnie stwierdzeniem że pot to łzy tłuszczu ;))) Juz wiem czemu zawsze mokruteńka z zajęć wychodzę!!! Dużo tłuszczu to i łez niemało ;D

niedziela, 21 kwietnia 2013




Ja wiem.
Obciach.
Wiocha.
Moje słowa to są,nabijałam sie z tej piosenki długo. Az sie do mnie przyczepiła na zumbie,zresztą na zumbie świetnie sie do niej tańczy. A wczorajsza impreza czyli rozpoczęcie sezonu grillowego totalnie w tym rytmie sie odbywała ;)
Z racji aury mało sprzyjającej plenerom w domu sie bawilismy,tylko panowie grilla na zewnatrz pilnowali. Z różnym skutkiem ;) A pózniej były tańce i chóralne śpiewy "ja uwielbiam ja,ona tu jest i tańczy dla mnie!"

Moje koteczki które co wieczór usilnie zaganiamy do domu wczoraj skorzystały z wolności i nie wróciły na noc. Pierwszy raz! Nie wiem kto to mocniej przezył-one czy ja. W każdym razie mnie o 3.30 suchośc w ustach obudziła,zeszłam na dół uzupełnic poziom płynów i zawołałam kocinki-biegiem gnały do domu. Pierwsze do miski,potem do kuwety ;) Tyle godzin bez sikania!

A dzis juz słonko sie pokazało wiec przeleżałysmy z Megi pół dnia na leżaczkach,panowie robili pieczone ziemniaki. Życie bywa piekne :)))

piątek, 12 kwietnia 2013




Zbłądziłam dziś do Tesco,rzadko mi sie to zdarza ale zabrakło mi rozpałki do kominka. Ale nie o zakupach miało byc.
Otóż stałam w tymże Tesco do kasy i sie rozglądałam. I ujrzałam przy stoisku z gazetami moją przyjaciółkę Gerdę. I zamarłam w zachwycie nad tym jak pięknie wyglądała! Gerda generalnie jest piękną kobietą,do tego była fajnie ubrana-buciki na koturnie,spódniczka,płaszczyk. Szał.
A ja,jak to ja...Sportowe buty,dzinsy,polarek...makijaż w szczątkowej formie,mętne spojrzenie z okazji trzeciego dnia migreny.
Ech,szkoda gadac.
Ciut mnie podbudował fakt że mnie pózniej Gerda uświadomiła że miała ważne spotkanie i z tej okazji sie odpicowała szczególnie,ale znam ją,ona zawsze wygląda jak milion dolarów. I absolutnie nie przyjmuje tego do wiadomości.
A ja po raz milion piętnasty obiecuję sobie że zacznę bardziej o siebie dbac,zacznę sie malowac i nosic spódnice.Tiaaaaa.

Wczoraj sie dowiedziałam że nadopiekuńcza jestem ;) K.mało mnie smiechem nie zabił na wieśc zze siedziałam do 22.30 i czekałam aż Klementyna z pola wróci! No przecież nie mogłam mojego koteczka na noc na mrozie zostawic! No okej,mrozu już nie ma,ale miejsce kota w nocy jest w łóżku i koniec!


niedziela, 7 kwietnia 2013





Kiedys,daawno temu,gdy Ameryki na mapie nie było a w ogródku pasły sie dinozaury czyli w licealnych czasach cała nasza paczka ujeżdżała całą tę płytę Kazika w te i wewte. I nazad też. Tyle że w tej piosence oczywiście śpiewałyśmy "Faceci to nic więcej jak tylko kłopoty" Ostatnio K wstawił tę piosenkę na bieżniową płytę i tak mi sie zamierzchła przeszłośc przypomniała ;)

W szklaneczce mam martni rosso zmieszane z sokiem pomarańczowym,zalewam robala zimy i złosliwych hormonów robiących ze mnie jędzę jadowitą. Dochodzę do wniosku że bezpieczniej dla otoczenia byłoby mnie izolowac na kilka dni w miesiącu. Taki odosobniony pokoik mi sie marzy,z dostępem do internetu ofkors,i z brakiem dostępu do jedzenia. Tarzałabym sie w necie,aaaa,oczywiscie duzą ilośc chusteczek trzeba by mi zapewnic bo płaczliwa bywam w tych dniach okrutnie. Zwłaszcza na filmach.
Żarłoczna też jestem niesamowicie,zwłaszcza gdy martini mam we krwi. A martini niezbędne jest do przetrwania. Koło sie zamyka.

No i mata do jogi by sie przydała. Nie umiem już życ bez psa z głową w dół i czaturangi. I kanapki ;) Zabijcie mnie,nie pamietam jak sie ta asana nazywa,u nas to kanapka jest i juz. Jest to pozycja relaksacyjna,robi sie ją w parach. Jedna osoba jest w pozycji dziecka,druga kładzie sie plecami na plecach tej dolnej,kośc krzyżowa w kośc krzyżową,kręgosłup w kręgosłup. Obie osoby powinny sie rozlużnic. Uwielbiam te pozycję w obydwóch opcjach-i bycia na górze,i na dole. I w zasadzie gdy jest sie porozciąganym niewazna waga tej osoby na górze. A nawet im ciężej tym lepiej ;)
W piątki zdarza nam sie z K chodzic na jogę dla poczatkujących,po prostu termin nam pasuje i zdarza nam sie wprawiac w zadziwienie świeżynki tym co robimy,ostatnio z zapartym tchem czekali czy żywa wyjdę z kanapki,bo K to duży facet jest i ciut wiecej waży. Jakos nam nie uwierzyli że to taka wygodna pozycja ;)

Jutro joga zaawansowana,tam to sie dopiero dzieje ;)))

środa, 3 kwietnia 2013



Ech,jak mi zumby brakowało ;))) Wczoraj-szaleństwo było! Mimo że zmęczona po obwodówce byłam,mimo że przerwę miałam ogromną,mimo że kroki musiałam sobie przypominac,i mimo że prowadząca stremowana była. Ale jej energia zaraża! Ma dziewczyna to nienazwane COŚ. Mimo kilku kilogramów nadwagi rusza sie fantastycznie.
Mam nadzieję że nie tylko ja dam sie oczarowac urokowi Marty i zumba z nią stanie się znów popularna :)))

Zima mnie dobija :(((

wtorek, 2 kwietnia 2013



Czesław ostatnio dla mnie śpiewa. Mam z nim jak z Maryśką Peszek,najpierw lekko obojetny stosunek,potem totalna fascynacja. Więc teraz jest etap fascynacji i Czesiek towarzyszy mi kiedy tylko mogę słuchac muzyki.

Święta szybko minęły,wczoraj byłam w pracy więc dla mnie trwały tylko dzień. Objadłam się nieprzyzwoicie,czas na odchudzanie. Od jutra ;)
Ale dziś juz powrót na fitness! Ide na zumbę! Po bardzo długiej przerwie. W Kinetiku sie mała rewolucja dokonała,odeszła jedna z instruktorek,miała rzeszę swoich fanek,które teraz szlochają i rozważają przeniesienie sie razem z nią do innego klubu,w sąsiednim mieście.
A ja się cieszę bo nie lubiłam zumby w jej wykonaniu a teraz wróciła M która zawsze mi tanecznie dobrze robiła ;) Więc dziś bioderka pójdą w ruch!
Wczesniej obwodówka wiec zmęczę sie dziś solidnie. Lubię to.

Im częściej patrzę na moje koty tym piękniejsze mi sie wydają ;)

Klementynka ;)






one nie są spasione tylko bardzo puszyste ;DDD
Kornelinka ;)

sobota, 30 marca 2013



Więc chodż,pomaluj mój świat,na żółto i na niebiesko...

Byle nie na biało!!!
Ale białe topnieje,w końcu się cieplej zrobiło. A w moim żółtym salonie zagościły żółte tulipany. Paznokcie też mam żółte. Zaklinam wiosnę...i lepszy czas też zaklinam.

Jedna z pracownic mi sie rozchorowała i to dośc poważnie,jest w szpitalu,nie wiadomo ile to potrwa. Martwię sie o nią.

Przygotowania świąteczne zaliczyłam w niezbędnym minimum,jutro mam gości,cieszę sie :) Lubię karmic ;)
Moja dieta w las poszła,od wczoraj jem nieprzytomnie,strach na wagę będzie wejśc! Ale olac to,będę sie odchudzac po świętach. Upiekłam pyszny karczek w marynacie musztardowo-miodowej,dzis zrobiłam sałatkę jarzynową,bez której nie wyobrażam sobie świąt. Jutro zrobię sałatkę z sałaty lodowej z kurczakiem,jajka w sosie tatarskim. Lubię to :)

Teraz relaks,to był ciężki tydzień.

Wesołych świąt :)

poniedziałek, 25 marca 2013

  Chorowania ciąg dalszy. Mój katar sie ciut uspokoił,chyba drinki u Gerdy mu pomogły ;) Jednak organizm należy odkażać!
Za to Młodszy Gad wczoraj jęczał że chory. Zawsze w niedziele jęczy,syndrom zbliżającego sie poniedziałku i szkoły to jest. Pogoniłam go żeby szedł lekturę czytac,za chwilę Starszy Gad zameldował że Młodszy śpi. Nie zdarza mu sie to w dzień,poszłam sparwdzic,dotykam czoła-ofkors gorące. Potem kaszelek krtaniowy dołączył. W nocy temperatura do 38,8 poszybowała.
Idziemy zaraz do lekarki,przecież za miesiąc zabieg ma mieć,musi być zdrowy!

A mnie brzuch boli,za dużo zjadłam wczoraj czy co? Idę dziś sie ważyc,strach się bać.Spadła mi motywacja i nie wiem jak ją przywołać z powrotem :( Zwłaszcza że święta za pasem. Ech,życie...

piątek, 22 marca 2013




Tak sie ostatnio Miśką Grey napawam,jej głos mi dobrze robi...

A poza tym jednak chyba katar prowadzi 1:0,każda kostka mnie boli i błeee mi jest. Odwołałam dzis Kinetika,na bieznię nie ma sił,joga mogłaby byc ale nasza Justynka-joginka w ciąży jest,nie będę jej narażać na kontakt z moim wirusem.

Zwinę sie chyba zaraz z pracki. Młodego muszę ze szkoły odebrać,i na 13ta do fryzjerki sie umówiłam. Szał normalnie jakis,ciężko wolny termin trafić! Więc pojadę,dam sie ostrzyc,nie zdążyłam farby rzucić więc siwizną postraszę. Olać,czapkę ubiorę a popołudniu w ciemny kasztan pójdę.

No i naszych chłopaków latających w Planicy obejrzę :) Az radość na nich patrzeć. Przyznam że nie wierzyłam w Kruczka jako trenera,częściowo miałam rację bo patrzyłam wtedy pod kątem Adama i faktycznie na niego był za mały,za to z młodymi wykonał wielką pracę,mamy świetną drużynę,normalnie serce rośnie ;) Wiadomo że to już nie są te emocje co kiedyś ale wciąż płaczę gdy kibice śpiewają "Jeszcze Polska nie zginęła"

O śniegu i zimie sie nie wypowiadam. Nie mam sił przeklinać...

czwartek, 21 marca 2013



   Spaaaaać!!!!

Katar mi nos urywa,gardło boli,w kościach łamie. Brrrrr. Nie lubię chorować. Na leżenie ofkors szans nie ma,w pracy siedzę. Po pracy zalegnę. Zastanawiam sie czy Kinetika nie odwołać...ale dzis stretching i body art,żal nie iść. Już tydzień temu nie byłam z racji grypy żołądkowej.Coś za dużo tych infekcji. Pewnie stres obnizył mi odporność.
Wczoraj powlekłam sie na bieżnię,i nawet doszłam,ale tylko dzięki temu że nasza instruktorka też chora jest i nie miała tego powera co zawsze. Z reguły bieżnia z nią to ogień jest. Wczoraj też był ogień tylko ciut mniejszy ;) Ogień na miare naszych mozliwosci ;)

W sobotę jedziemy do Gerdy,nie widzielismy sie dawno,chyba od moich imienin. Mam nadzieje ze do soboty mój katar będzie do przeszłości należał!

Nie dociera do mnie że za tydzień święta. Nie zamierzam szaleć z porzadkami,poczekam aż sie ciepło zrobi. Wiosno,gdzieś Ty jest????

wtorek, 19 marca 2013



   Księgowa mi dzis wysokosc podatków do zapłaty przysłała. Spadłam z krzesła.
Dzięki nowym przepisom faktury niezapłącone nie mogą byc rozliczane. Biorę towar na termin bo nie mam kasy,tez wolałabym za gotówkę kupowac. Poniewaz faktury są terminowe wychodzi kosmiczny podatek do zapłaty. Gdy go zapłace juz w ogóle nie będę miała kasy na towar.

  Marzy mi sie mieszkac w normalnym kraju....

poniedziałek, 18 marca 2013




Wiosna miała byc. Wrrrrr. -3 stopnie i zalegający snieg mało wiosennie wyglądają :( Powietrze jest tak zimne że aż zatyka. Błeeeee. Ale nic to. Myslę sobie że ta zima kiedyś minie...

 Zaliczyłam dziś wizytę u lekarki ze Starszym Gadem,kaszle i w ogóle jakis blady jest. Dostał antybiotyk (fuj),zdążyliśmy badania zrobic tak rzutem na tasmę w ostatniej chwili wiec Gad nie miał czasu spanikowac i sie opierac,zresztą śmiesznie by wyglądał facet pod wąsem,mojego wzrostu uciekający przed igłą. Do tego jeszcze usg jamy brzusznej,termin juz na 13 maja dostalismy,normalnie szał. Prywatnie pewnie pójdę,nie będę czekac dwa miesiące.

  Ach,no i wczorajsze zwycięstwo Piotrka Żyły ;)))) Duże brawa za to że nie spanikował przed drugą serią,że skoczył swoje i jak widac to wystarczyło żeby dzielic pudło ze Schlieriem. Jak równy z równym. Fajnie :)))

piątek, 15 marca 2013




    Przetestowałam wczoraj super metodę na spłaszczenie brzucha i utratę kilograma w jeden dzień! Ciut bolesna aczkolwiek skuteczna-grypa żołądkowa czy raczej atak rotawirusa.
Dżizas,myślałam że umrę. Kilka godzin zwracania zawartosci żołądka wykańcza bardziej niż maraton na biezni! Jakoś jednak przezyłam,dziś nawet do pracy pojechałam,choc słaba jeszcze jestem bardzo. Z tej okazji dwa dni Kinetika odpusciłam,dramat :( Nie wiem czy klub przezyje tę moją absencję ;) Hehe,na moją cześc wprowadzono karnet open,miał byc moim imieniem nawet nazwany ;) KK powinien sie nazywac,bo jeszcze K.jest takim maniakiem i chyba nawet wiecej wejsc ma ode mnie bo jeszcze w soboty chodzi. Ja w soboty w pracy zaliczam indoor walking ;)

 Zima nie chce odejśc,moje piękne żółte krokusy zniknęły pod białym puchem. Koty niechętnie wychodzą na pole,Kornelce jeszcze zdarza sie duższy,połgodzinny wypad na rekonesans,Klementyna woli trzymac pręgowany tyłek w ciepłym domku. Mądry kotek ;)

A ja wierzę że to juz ostatnie tchnienie zimy,że od przyszłego tygodnia zagosci u nas wiosna,muszę kupic kijki do nordic walking,zaczniemy z Gadami spacery!

niedziela, 10 marca 2013




Jak widac na załączonym obrazku koncert udany był ;) I nawet na fotke z misiem sie załapałam ;))) Miś zmęczony był bo zaraz po koncercie wyszedł autografy dawac no i pozowac z turystkami,wróc,z fankami ;)
   To zielone cos co ma na głowie niestety miał cały czas,choc pot lał mu sie obficie z czoła, no trudno,i tak go kocham ;) Nie wiem czy widac w moich oczach te emocje ale sie trzesłam jak juz sie dopchałam do Bułecki mej ulubionej.

    Koncert jak zawsze energetyczny,jak zawsze gardło zdarłam,wzruszyłam sie na solówce na skrzypcach w Kropli wody,to moja ukochana piosenka a on tak cudnie grał...

   Pod wzgledem organizacyjnym mamy nauczkę-nigdy wiecej w tyle osób!!! Najwyzej 20 i to sprawdzonych,ilosc fochów na minute wszelkie normy przekraczała. Baby!

    No,to sie pochwaliłam,teraz czas odespac szalenstwa,jutro pracka.
Aaaa,kolejny koncert Zakopowera w pobliżu juz 3 maja :)))))