sobota, 25 września 2010

Siła sióstr

      W zamian za przewagę testosteronu wsród moich najbliższych-trzech braci,mąż,dwóch synów los był łaskaw podarować mi Megi-miemal siostrę ;) Więzów krwi między nami nie ma,są wszelakie inne. Ja generalnie jestem kiepska w kontaktach międzyludzkich,nie mam stada psiapsiółek i nawet go nie szukam.
Mam za to dwie prawdziwe przyjaciółki,takie na które mogę liczyć zawsze i wszędzie.Jedna niestety jest daleko więc nasze kontakty są ograniczone do netu,za to Megi jest blisko.Co nie znaczy że sie często spotykamy bo jak zwykle czasu brak.
      Wczoraj jednak udało sie umówić,poszłyśmy na nasz miejski rynek usiąść w ogródku,napoić spragnione ciała dryniami i nakarmić spragnione dusze pogaduchami.Moje Gady ze szczęściem w oczach taplały sie w fontannie,zupełnie jakby mieli po pięć lat.Ale co im będę żałować,to już chyba ostatnie podrygi lata,ciepłe dni zamienią sie w szarą pluchę więc trzeba wykorzystywać każdy promień słońca.
      Takie spotkanie jest chyba lepsze niż wizyta u psychologa,ktoś kto by nas słuchał z boku pewnie by pomyślał ze nie po kolei w glówkach mamy(a może mamy???) a my po prostu zrzucamy w rozmowie problemy dnia codziennego,narzekamy na mężów naszych ukochanych,na dzieci jeszcze bardziej ukochane,smiejemy sie same z siebie,opieprzamy nawzajem za głupie gadanie.
     Ciesze sie bardzo że Megi jest w moim życiu:)
A dzisiaj będę sadzić tulipany i borówki,myc auto i nadzorować prace odwodnieniowe na budowie.Nacieszę oczy widokiem kwitnącego clematisa,który całe lato odmawiał współpracy a teraz kwitnie jak szalony.Pojem malin prosto z krzaka. Na jutro juz deszcz zapowiadają :(


Clematis szaleńczo kwitnący ;)


Zawsze uwielbiałam czerwieniejące liści winobluszczu!

wtorek, 21 września 2010

      Głowa mnie boli.Już od soboty nieznośny ból zatruwa mi życie,nie wiem czy to hormony czy permanentny stres.Jednego i drugiego nie da sie wyeliminować więc trzeba z tym żyć.Choć różnokolorowe tabletki powinny regulować mój układ hormonalny więc może będzie lepiej?
      Poranek spędziłam na namawianiu Młodszego Gada żeby jechał z klasą na basen.Stwierdził że gardło go boli i nie może jechać.Kit to był ewidentny,po rozmowie okazało sie,że sie po prostu boi jechac bez nas. Wytłumaczyłam mu że jest w lepszej sytuacji niż inne dzieci,niektóre nigdy nie były na basenie a on jeżdzi co tydzień,wie gdzie co jest,wie co trzeba zrobić.No i umie pływać! Gorzej będzie jak pan ich z brodzika nie wypuści,to sie Młody wynudzi:) Ostatnio na lekcji kraula z deską trenował,zabawnie to wygladało,ale początki zawsze są trudne.Ja do dziś nie potrafię kraulem pływać :(
    Pogoda wreszcie piękna,słoneczna,szkoda tylko że nie ma kiedy z niej korzystać,Starszy Gad duzo nauki ma i popołudnia przy książkach spędza.
    A ja sie do trójki klasowej u Młodszego zgłosiłam! Sama w to jeszcze nie wierzę!

wtorek, 14 września 2010

Urodziny.

       10 lat temu leżałam w szpitalu,okrutnie zmęczona i wciąż zdziwiona.Patrzyłam na mały tłumoczek leżący w łóżeczku i myślałam "To moje dziecko? I co ja mam teraz  z nim zrobić? Czy ja go kocham?"
       Odpowiedzi na te pytania przyszły póżniej,dziecko okazało sie jak najbardziej moje,podobne do mnie fizycznie i psychicznie.Obsługa techniczna nie była skomplikowana a miłość...A miłość przyszła nie wiadomo kiedy i okazała sie być silniejsza niz wszystkie inne uczucia.
       Początki na pewno nie były łatwe,wiele łez popłynęło,wiele nieprzespanych nocy zaliczyłam.Pierwsze dziecko zmienia cały świat i wcale nie jest łatwo sie z tym pogodzić.
        Teraz Paweł jest 10-letnim przystojniakiem,niedługo będzie większy ode mnie.Wciąż jest nadwrażliwy choć teraz już stara sie tego nie pokazywać,chowa sie za pozą cwaniaczka.Jest zdolny,inteligentny choć nieco leniwy ;)
     A ja rano w pospiechu zapomniałam ucałować go w dniu urodzin,nadrobimy to popołudniu. Mój duzy chłopczyk ma juz 10 lat!!!

niedziela, 5 września 2010

Zmiana w mysleniu o zmianach?

     W rozmowie z przyjaciółką stwierdziłyśmy ostatnio obie że nie lubimy zmian. Są be,błe,trzeba sie do nowego przyzwyczajać i w ogóle.
     Potem tak sobie myslałam o tym i wyszło mi że gówno prawda!
Monotonia mnie przeraża,nudzi i męczy,nie znoszę dnia swistaka,powtarzanie tych samych czynności co dzień do łez mnie doprowadza.Na szczęście prowadzę tryb zycia w którym dni różnią sie od siebie,pracuję w róznych godzinach,robie rózne rzeczy.Część z nich oczywiście sie powtarza,to nieuniknione.
      Pamiętam moja pierwszą pracę-w hurtowni u brata.Mieliśmy świetną ekipę,byliśmy młodzi,zgrani,nie mieliśmy jeszcze rodzin i zobowiązań.Imprezy organizowały sie same,zarwane noce nie przeszkadzały w pracy.Odejście stamtąd wydawało mi sie niewyobrażalne.Aż przyszedł moment że poczułam że czas na coś nowego,że "wyrosłam" z tamtego zycia.Wyszłam za mąż,urodziłam dzieci.
    Teraz już nie oczekuję że coś będzie na zawsze.Staram sie łapać fajne chwile w tym co jest teraz,jak jest żle zaciskam zęby i czekam na lepszy czas. Bo,jak śpiewał Sted "od stania w miejscu niejeden już zginął,niejeden zginał juz świat"