poniedziałek, 31 grudnia 2012

   Jaki był ten rok?

Na pewno udany towarzysko :) Bogaty w nowe znajomości,niektóre nie nowe ale przeniesione z wirtuala w real,niektóre realne a jednak wirtualne. Mnóstwo fajnych spotkań,rozmów z ciekawymi ludżmi. Mnóstwo imprez,nie na darmo zyskałam miano najwiekszej imprezowiczki Europy ;)
Kinetik stał sie moim drugim domem. Ludzie tam poniekąd rodziną. Sylwestra tez spędzimy razem.

Mieszkam w nowym domu. Juz go niemal oswoiłam.Wzbogaciłam sie o dwa pręgowane futerka z funkcją mruczenia ;) Dzis w nocy futerkowce balony przebijały,budząc nas co chwilę. Za to choinki nie muszę ubierac ;)

Bywałam szczęśliwa w tym roku. Miałam motyle w brzuchu. Endorświnki radosnie tarzały sie w mojej krwi. Dużo sie o sobie dowiedziałam,przesunęłam granice tego co możliwe a co nie.Utwierdziłam sie w przekonaniu że szarość twarzowa bywa.

O złych rzeczach nie dzisiaj...

Z palnów na przyszły rok mam tylko jeden-wygrac w lotto! To by mi załatwiło większosc problemów ;)

Życze Wam dużo szczęśliwych chwil, miłości, szaleństwa,a kiedy trzeba spokoju. Dużo kasy tez Wam zyczę,bo ona szczesciu pomaga. Buziaki. Dziękuję Wam za ten rok i mam nadzieję przyszły tez spędzimy razem,i moze w końcu uda sie niektóre plany zrealizowac-Aga,wiesz o czym mówie :***

niedziela, 30 grudnia 2012




Jakos sie nie moge uwolnic od tej piosenki....

Jak zwykle obudziły mnie koty,teraz Klementyna spi na moich nogach,Kornelka na dole chrupki wsuwa az tu słychac ;)

Za oknem piękne słońce,trzeba by sie zmobilizowac i iść na spacer,tylko nie wiem co na to moi panowie... Wszyscy jeszcze śpią.

Zamierzam sie dzis kulinarnie produkowac,dostałam na parapetówke szybkowar,na razie lezy nietkniety,ale ponoc bigos z szybkowara pyszny jest. Się okaże ;) I przepis na fajne roladki szpinakowo-łososiowe dostałam,moze tez zrobie na jutro. Imprezka sie kameralna szykuje ale nawet kameralnie trzeba jesc ;)

Ech,chyba czas tyłek z łózka ruszyć...

środa, 26 grudnia 2012

    W święta sie wyspię. Jak norka. Będę spać do 9ej. Albo i dłużej.

Taki był plan.Wyszło jak zwykle. Wczoraj w ramach odsypiania przedswiatecznego zamieszania udało mi sie dociągnąć do ósmej. Ofkors w okolicach piatej zaliczyłam pobudkę i karmienie kotów,ale to taki szczegół. Dziś na bazie wczorajszego wyspania obudziłam sie o 5.30,nakarmiłam pręgowce i zagłebiłam sie w wirtualny świat.
   Teraz koteczki leżą w łózku obok mnie. Kornelka sie myje,widac sie kot szlajał i ubrudził. Klementyna patrzy na mnie zmrużonymi oczkami,walczy ze snem ale widac ze zaraz odda sie Morfeuszowi. Zuzanka w moich nogach posapuje głosno.A ja krusze sobie w pościel wyjadajac ciasta. Znów mi tyłek urosnie :(

   Żle mi ostatnio ze sobą.

niedziela, 23 grudnia 2012

  Siedzę sobie dziś w pracy. Ruchu oczywiście nie ma,wszyscy do miasta pojechali. Tez mnie chyba czeka wyprawa po pracy,co chwilę przypomina mi sie co jeszcze powinnam kupic.A jutro juz na pewno nie bedzie mi sie chciało nigdzie jeżdzć!
   Kuring wczoraj mniej wiecej odwaliłam,jutro ostatnie poprawki. Ciasta zamówiłam. Moze brownie upiekę,zobaczę jak z czasem będzie.I z siłami.
    Gardło wciąż boli,łamie mnie po kościach. Wyleżeć by trzeba. Tylko kiedy?
Ubrałam wczoraj choinkę,Gady pomagały,koty zafascynowane obserwowały. My pokłuliśmy palce,koty pyszczki ;) Jednak co prawdziwa,żywa choinka to nie sztuczna! Pierwszy raz w zyciu mam żywą choinkę. Marzyłam o niej tak długo. Że w nowym domu stanie,że będzie pięknie,cud,miód,malina... I bywa pięknie,tego sie teraz trzeba trzymać. Choc przyszły rok mnie przeraża ale o tym na razie nie myślę. Pomyślę pózniej. Kiedyś.
     Wkurza mnie to ze PMS robi ze mnie rozlezioną,płaczliwą mimozę. Wrrrrr ;)
 

piątek, 21 grudnia 2012

    Wizyta u okulistki zaliczona. Ofkors wada jest,ofkors okulary mus nosić. Miała pani doktor problem z określeniem wady ponieważ Młody juz nawykowo mruży oczy coby sobie ostrość podkręcic. Dostał na razie szkła -0.75,za pół roku kontrola,wtedy mrużenie juz powinno być wyeliminowane. Okulary mamy odebrać w piątek po świetach. Nie szalałam z oprawkami,i tak cała impreza prawie 500zł kosztowała.
    W zeszłym tygodniu Gadom udało sie modem bluconnecta zepsuc,zamówiłam nowy,ale wychodzi ze blondynka jezdem i nie umiem zainstalowac,od wczoraj wisze z panem sprzedawca na telefonie,niemal sie zaprzyjażniliśmy juz,zainstalowałam wszystko według jego porad i wskazówek i doopa zbita,nie hula. Pan kurtuazyjnie stwierdził ze to niekoniecznie moja wina (hehe) i albo niech mi to ktos kumaty zainstaluje albo mam mu modem odesłac a on mi przysle taki co małpa sobie z nim poradzi. Mam nauczke na przyszłosc coby najpierw zadzwonic i sie poradzic przed zakupem.
    Efekt jest taki ze przez swieta nie bede miec netu z normalną predkoscia,na acerze mam takiego slimaka ze hej. Nic to,dam rade. I tak nie bede miec czasu na tarzanie sie.

    Nie poszłam dzis na joge. Gardło mnie boli,zle sie czuję. Zmęczona jestem maksymalnie. Nie wiem jak wszystko ogarne,kiedy posprzatam,przygotuje...Jak zwykle odwalę plan minimum. Jutro praca,w niedziele cały dzien w pracy,poniedziałek dopołudnia w pracy :(

   Udało mi sie dzis częsc prezentów kupić,w sumie wiekszość,sobie nic nie kupiłam,moze zlece to zadanie mężowi? ;) Tylko nie wiem co bym chciała dostac...

   Jutro ubieram choinkę,już sie boję...

wtorek, 18 grudnia 2012

     Zaliczyliśmy wczoraj z Młodszym wizyte w Poradni Psych-Pedagogicznej. I wiem ze nie będzie łatwo... Przede wszystkim wizyty u kilku lekarzy trzeba załatwic,prawdopodobnie jeszcze raz wyciąć Młodemu trzeciego migdałka i przyciąć boczne. Przez to ze ma takie duże jest niedotleniony i mózg nie pracuje prawidłowo. Wqrzona jestem bo laryngolog powinien był mnie o tym poinformowac a nie opowiadac ze skoro M.nie choruje często to migdałków nie trzeba ruszac.
    No i okulistka nas czeka,juz sie umówiłam na piatek. Gdy M.był w zerówce pani dr stwierdziła ze bedzie krótkowidzem po mnie i najwyrazniej sie to ujawniło. Boshe,jak pomyslę ze on będzie okulary nosił... Przy jego nieogarnieciu wiecznie będą rozwalone!
    I jeszcze neurolog,i psycholog...
Fajnie sie ten nowy rok zapowiada.

    Wczoraj J.zafundowała nam jogę spalająco-detoksykujacą,no mocne przezycie to było ;) Pot się z nas lał obficie,jeszcze chyba nigdy taka mokra na jodze nie byłam!!! Pod koniec pies ratlerka przypominał,trzęsły mi sie ręce i nogi ;) Ale dałam radę,dotrwałam do końca i nawet nie zasnęłam na savasanie. Cos czuje że dzis na body art stretch zakwasy pokażą że potrafia zatruc życie.

    W ramach porzadków przedświatecznych umyłam wczoraj wszystkie okna na dole,górę chyba sobie na Wielkanoc zostawię. Gości najwyżej nie wpuszcze na górę ;) Zresztą chyba nikt nie będzie latał z białą rękawiczką i sprawdzał czy czysto jest.
Gości będę miec w pierwszy dzień świat,w drugi my idziemy do Megi na imieniny T. A zaraz po swietach remanent :(

   No i Sylwester chyba u mnie bedzie w kameralnym gronie kilku zaprzyjaznionych par,myślę ze dobrze sie bedziemy bawić.

piątek, 14 grudnia 2012

   Jakaś nieogarnieta jestem. No wiem,żadna to nowość,raczej stan permanentny. Milion rzeczy powinnam zrobić a nie robię bo mi sie nie chce,nie mogę sie zebrać. Wbrew postanowieniom nie czuję świąt... Nie wierzę ze w nowym roku lepiej bedzie...Bo perspektywy marne są.

   W środę w szkole u obydwóch Gadów. Obaj maja założone kipu czyli karty indywidualnych potrzeb ucznia. Starszy ma zdiagnozowaną dysgrafię,z Młodszym w poniedziałek idę do Poradni Psych-Pedagogicznej. Młodszy generalnie jest wyjatkowy. Nie mieści sie w szkolnych szufladkach. Jest inteligentny,zdolny ale niestaranny i zapominalski. Nieogarniety. Po mamusi.
Boje sie o niego. Teraz ma panią która rozumie ze dzieci są rózne,ale co bedzie dalej? Ech,czuję ze niejedna wizyta w szkole mnie czeka...

   Jadę zapłacic ubezpieczenie,tydzień bez OC jeżdże,szczyt nieogarnięcia!!!

poniedziałek, 10 grudnia 2012



     Mocne postanowienie podjęłam-poddam sie magii świąt w tym roku!!!
Wiec słucham światecznych piosenek,tu George zdecydowanie króluje,moze przez sentyment do szczenięcych lat?
I nawet choinkę juz kupiłam,świerka jakiegostam,w doniczce,jak przetrwa święta wsadzę go do ogródka i będzie sobie rósł. Ofkors najpiekniejszy na swiecie jest.
Wprawdzie wizualizacja mnie dopada,taka ciut thrillerem pachnąca,zamykam oczy i widzę moje cudne pręgusy urządzające zawody która z wyższej gałązki bombkę zrzuci....albo której sie uda na czubku choinki futrzaste ciałko zawiesic...
No ale moze nie bedzie tak zle,moze tylko dolne gałązki obgryzą a reszcie dadzą spokój?

Dzis ciut cieplej,-7 tylko jest,te -17 przez weekend pokazało ze z zimą nie ma żartów. Byle do wiosny...

czwartek, 6 grudnia 2012

    Niegrzeczne dziewczę ze mnie jest. Mikołaj ominał mnie szerokim łukiem. Nic pod poduszką nie znalazłam :(
     W kinetikowym Mikołaju nadzieja,będzie dzis w klubie i ma miec cos specjalnego dla grzeSznych dziewczynek :))) Na tę okazję musze wygrzebac czerwoną mikołajkową czapeczkę,to strój obowiązujący dzis. Tylko nie wiem jak jeden Mikołaj da radę takiej ilosci grzeSznych kobiet???
     Kaszel chyba postanowił mnie opuścic,od czasu do czasu jeszcze przypomina o sobie ale jest znacznie lepiej. Jednak metoda wypocenia na biezni przyniosła efekty!
     Wczoraj po bieżni weszłysmy do szatni,a po biezni wyglada sie very atrakcyjnie ;) Jakies dziewczę przebierające sie akurat spojrzało na ans ciut zdumione i pyta "Z czego wracacie takie mokre???" Na to moja koleżanka "Z basenu" ;)))) Fakt,nie ma wielkiej róznicy. No ale przeciez dlatego tak kocham bieznie,zwłaszcza gdy maszeruję do przebojów typu "Ona tańczy dla mnie" ;DDD
   A w sobotę idę zalewac żal ze Agniecha mnie porzuciła! Znajomi nas zaprosili na odkażanie organizmu,mam nadzieje sympatycznie będzie.
   I chyba nawet zaczynam miec plany na Sylwestra...


No i tak najbardziej to bym chciała zeby mi Mikołaj wygrana  w totka przyniósł!!!!

wtorek, 4 grudnia 2012





Jestes jak wirus-powiedział mi wczoraj K. ;) Ponoc chodzę i zarażam. Oj tam. No risk,no fun!
W kazdym razie od wczoraj męczy mnie przeuroczy kaszelek. Taki suchy,duszący.Drapiący w gardle.
Postanowiłam jednak nie dac mu sie,staram sie paskudę ignorowac,od czasu do czasu tylko karmię go syropami.  W imię ignorowania ide dzis na body art stretching i bieżnię,co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Biorac pod uwage że mam zadyszke wychodzac na piętro w domu jednak bliższa prawdopodobieństwa jest opcja zgonu ;)
    O jodze chciałam napisac. Bo tak ostatnio rozmawiałam z dziewczynami w szatni i stwierdziły że joga jest nudna,że wolą szybsze,bardziej energiczne zajęcia. Hmmmm.
Chodzę na rózne zajęcia. I joga jest dla mnie najwiekszym wyzwaniem. Wymaga najwiekszego wysiłku. Największej świadomosci ciała. Zgrania oddechu z pracą mięśni. Umiejętnosci rozlużnienia poszczególnych partii ciała. Wymaga skupienia i koncentracji. Ale tez nie jest tak ze na jodze siedzimy poważni jak mumie,chyba nigdzie nie ma tyle śmiechu i zabawy.
Ćwiczymy często w parach co wymaga przełamania pewnych barier,zwłaszcza gdy są to pary mieszane. Trzeba trzymac kogos za biodra,bądz byc trzymanym... Poczucie humoru często ratuje takie sytuacje.
   Widzę postępy  jakie poczyniłam przez te 1,5 roku praktykowania jogi. Wyprostowały mi sie plecy,staram sie pamietac o opuszczaniu barków,o otwieraniu klatki piersiowej. Bez problemów dotykam dłońmi ziemi mając proste nogi i kręgosłup. Robię chaturangę ;) Wciaż moją ukochaną asaną jest zwinięty liśc ;)
    Lece zaraz na body art stretch,będę sie naciągac i rozciągac,jak ja to lubię ;)

niedziela, 2 grudnia 2012




   Tak jakos mam pamiec do dat i rocznic. Czasem niechcianych. Czasem wspomnienie zaboli. Czasem okazuje sie ze już nie boli.
   Nie wiem czy wszystko w życiu jest po coś. Ale gdy tak sie zastanawiam...może kilka rzeczy bym zmieniła.A może nie?
   Czas płynie i zabija rany,jak śpiewał Sted. Dobrze ze tych fajnych wspomnień nie zabija. Staram sie skupiac na nich.

    Dzis zafundowałam obie dzień lenistwa,pranie i prasowanie drobnym przerywnikiem było. Ale w nocy 10 godzin przespałam,norma na dwa dni ;) Odrobiłam zaległosci w oglądaniu "Grey's anatomy",drzemiac czasami. Co ja będę robic w nocy???

sobota, 1 grudnia 2012

     Ogladam skoki. Tak chyba z przyzwyczajenia. Juz niestety bez dawnych emocji. Ech... Ależ to były czasy ;)
Emocje może wrócą gdy Kamil złapie formę? Chłopak ma potencjał,i wierze ze bedzie w czołówce. Jest silny psychicznie,jest ambitny,jest utalentowany. Nie jest Małyszem i chyba wciaz musi to udowadniac. Ale radzi sobie. Marny poczatek sezonu mam nadzieje zmobilizuje go do wziecia sie w garsc.
     A ja sobie kicham. I parskam. I pokasłuje. I czekam az mi przejdzie ;) Cały tydzien leczyłam sie gripeksem,dzis moze naturalne metody wypróbuje,własnie zjadłam kilka superwisienek od K.,alez są mrauuu ;) Procentów w nich wole nie mierzyc. A wieczorem moze sobie porzeczkówke z sokiem zapodam ;)

czwartek, 29 listopada 2012

   Z racji zalegania w łóżku i pielęgnowania przeziebienia odrobiłam ksiązkowe zaległosci. Między innymi skończyłam Ciemniejszą stronę Greya. I tak sobie pomyslałam ze chyba wiem w czym tkwi sukces tej książki. Nie w opisach seksu,bo one szczerze mówiąc są takie sobie. Ani erotyzm,ani porno,takie nie wiadomo co.
  I chyba nie w tym ze kazda kobieta chciałaby byc Uległą,jak w kilku artykułach przeczytałam. Pewnie ze jest w tym dreszczyk emocji,erotyki,że fantazja o poddaniu sie woli Pana moze spowodowac mrowienie w brzuchu. Ale ufajac partnerowi mozemy sobie taki sex zafundowac,umawiajac sie wczesniej co do granic uległosci.
   Trylogia o Christianie Greyu jest dla mnie bajka o dziewczynce co to pocałowała żabę,a żaba zamieniła sie w księcia. Jest bajką o tym ze szczerze i mocno kochajac zmienimy faceta z sadysty w idealnego partnera. Uleczymy jego traumy,dzieki nam stanie sie nowym,lepszym człowiekiem. A która z nas tego nie pragnie?
   Facet silny,samowystarczalny jest kręcący. Ale facet który potrzebuje pomocy,i JA,tylko JA mogę mu tej pomocy udzielic? Czy któras z nas potrafiłaby przejsc obok takiego obojętnie?
Ja nie...
   Ta ksiażka daje nadzieję że naszą miłością uleczymy rany,pozwolimy zapomniec o przeszlosci. Chciałabym wierzyc ze to mozliwe ale...

środa, 28 listopada 2012

   Niech mnie ktos przytuli!!!!
Tylko na odległosc bo prycham i kicham,gardło mnie boli,czuję kazdą kosteczkę,dreszcze stanowią dodatkową atrakcję.
Dopadło mnie absolutnie nagle,wróciłam wczoraj z biezni i nagle poczułam drapaka w gardle. Miałam jeszcze nadzieje ze przejdzie,niestety...
Stres obnizył mi odpornosc zapewne,wczoraj z 5 osób spytało sie co sie stało ze tak marnie wygladam. W czarnej doopie jestem i tyle. Aaa,totka mam sprawdzic,moze juz milionerka jestem????

Nie jestem :(((
A tyle spraw by to ułatwiło...no dobra,nie musiałoby to byc te 5 milionów,jeden by mi dobrze zrobił. Byle kredyty spłacic. Na życie sobie zarobię.Byle nie czuc pętli na gardle! Coraz ciasniejszej pętli :(  Pewnie ze lepiej byłoby byc obrzydliwie bogatą i leżec pod palmami...
Tak sie wczoraj zastanawiałam co by było gdyby...na ile zmieniłoby to moje życie w sensie relacji z bliskimi? Czy stałabym sie kims innym? Czy zdecydowałabym sie na jakies radykalne kroki?

Może i dobrze ze to tylko teoretyczne rozważania...

niedziela, 25 listopada 2012




No ;)
Piosenka mówi sama za moj dzisiejszy stan ;)
Znaczy sie ze impreza udana była.
Kulinarnie brownie furore zrobiło,podalam z lodami waniliowymi,sosu tylko nie zrobiłam  ale i tak było mrrraaau ;) Ślimaki ze szpinakiem ciut za twarde wyszły ale wszyscy chwalili,co mieli powiedziec! No i niezawodna sałatka z kurczakiem na ostro,rewelacja,zawsze wychodzi i wszystkim smakuje,ma miliona kalorii ale kto by na to patrzył? ;)
Przepis dla zainteresowanych:
Sałate lodową pokroic,poszarpac,jak kto lubi
Zetrzec do tego troche zółtego sera,ilosc tez kwestia gustu.
Fileta z kurczaka pokroic w kosteczkę,przyprawic,usmazyc,ostudzone wrzucic do sałaty i sera.
Dorzucic grzanki,kupne badz robione,ja pieke chleb w piekarniku i kroje.
No i sos,najwazniejszy składnik: 5 łyżek ostrej musztardy,ja daje sarepska z Kamisa wymieszac z połową szklanki oleju,do tego 5 zgniecionych ząbków czosnku.
Polac sałatke,wymieszac i zjesc.

Ależ mnie głowa boli....

poniedziałek, 19 listopada 2012

   Weekend minął mi w tonacji brownie ;)
A to za sprawą K,który piekł je w sobote,i to według przepisu Nigelli,ciut inaczej niz ja do tej pory,otóz jest to brownie zupełnie bez maki,za to z mielonymi migdałami. Smaka mi narobił wiec w niedziele po basenie pojechałam na zakupy i po domu rozszedł sie zapach czekolady. Mrraaaauuuuu.
A brownie....ekstaza. Niebo w gebie. Kulinarny orgazm. Milion kalorii w jednym maleńkim okruszku ale co tam,kto by myslał o kaloriach czując TAKI smak!!! Pomyslałam ze podam brownie z lodami i sosem w sobote gosciom,niech sie tuczą :)))

No a niedzielny wieczór to juz koncert,wyczekany,wymarzony,i warto było czekac!
Marysia jakas taka swojska,ze ślicznym usmiechem,niesamowicie energetyczna. Zaspiewała całą ostatnią płyte,na bis chyba trzy kawałki z MariAwarii i Moje Miasto. No i na pożegnanie Piosenka dla Edka :)




Wyszłam oczywiscie z niedosytem,chciałabym wiecej i wiecej. Ale w grudniu ponoc w Katowicach bedzie...
     Przy wyjsciu spotkałam Malinkę,chwilke porozmawiałysmy i tu tez mam niedosyt,ale mysle ze niedługo uda sie znów spotkac :)

   A teraz ide,wstyd przyznac,czytac Ciemniejsza strone Greya. Chyba jestem infantylną nastolatką bo wciągneła mnie ta historia!!!

czwartek, 15 listopada 2012

  Po raz kolejny sie przekonałam ze wirtual nie kłamie ;)))
Wczoraj spedziłam fantastyczne kilka godzin pijąc kawe z Malinką,poznałysmy sie bez problemu,tematów nam nie brakowało,tylko czasu było za mało ;) Ale w niedziele widzimy sie na koncercie Marysi :)

A poza tym wczoraj panowie fachmeni wstawili mi nowe drzwi do sklepu,musze jeszcze jakies kraty zamontowac,dzis wszyscy sie pytają "A nie boi sie pani włamania?" No qrfa,boję sie,ale do poniedziałku moze sie nic nie stanie? W końcu nie zostawiam sklepu otwartego na noc na osciez,jest alarm.

Musze dzis totka puscic,te drzwi nie były tanie,do tego raty,dżizas,czy kasa musi życie zatruwac????

sobota, 10 listopada 2012

   Koty spia z reguly w nogach łózka. No,nie łózka,najbardziej lubia miedzy moimi nogami spac. Na kołdrze. Obracanie sie przytakim ociążeniu jest wyzwaniem ;)
   Koło piatej rano Kornelka zwleka włochate cialko i przychodzi połozyc sie koło mojej twarzy. Obejmuję ja ręką i z nosem w futrze dosypiam do 5.20.
Chyba ze do akcji wkracza Klementyna i włazi na szafkę nocną. I rozpoczyna demolkę. Telefon z reguły udaje mi sie ocalic i schowac pod poduszkę. Szminka ochronna ląduje na podłodze. Z okularami ma problem,nie moze złapac w ząbki,rozjeżdżaja sie jej. Dzięki temu jeszcze są w całosci.
   Dzwoni budzik,z bólem serca,kości i mięśni zwlekam sie z łózka. Koty przede mna lecą do łazienki. Siadam sobie wiadomo gdzie a one siedza naprzeciwko mnie,oczka mają malutkie,zaspane,ziewają jak tygrysy. Łebki sie kiwają ale pilnują panci. Gdy moje poranne ablucje trwają zbyt długo Klementyna zaczyna skakac mi po nogach. Doszłysmy do kompromisu i pazurki są schowane,na poczatku zdarzało sie jej wbic w moją lydkę. Co nie było przyjemne!
   Wreszcie wychodzę z łazienki a podniecone ogony lecą przede mną. Ewentualnie na schodach zatrzymuja mi sie centralnie pod nogami,nie ma to jak łyk adrenaliny z rana!
   Docieramy do miski,wrzucam im saszetkę,Klementyna je jakby rok nic w pyszczku nie miała. Kornelia dostojnie czeka. Z reguły musze dac jej druga saszetke bo Klementyna pożera wszystko. To co zostawi Kornelia tez zje. Pół godziny po mnie wstaje moj mąż a pod miską czeka na niego wyglodniałe spojrzenie kota mówiące "taka jestem biedna,nakarm mnie"
   Takie to poranne rytuały zaliczamy ;)))

środa, 7 listopada 2012

  Zawinąc sie w kocyk,i z ksiażką i laptopem przeczekac zły czas? Przynajmniej do stycznia? Czy wstarczyłyby mi wirtualne kontakty międzyludzkie? Rozmowy przez Siec bywają interesujące...Łatwiej sie zwierzyc,łatwiej wywalic wewnetrzne fuj i fe,łatwiej opowiedziec o tym co boli. Przy tym wyobraznia dokłada swoje,tworzy swój obraz osoby po drugiej stronie lustra,ekranu znaczy sie.
 Ja juz wiem ze ten obraz bywa fałszywy.
Ale na szczescie bywa tez prawdziwy,mozna sie zaprzyjaznic,można odnależc drugą połówkę duszy, mozna tez po prostu dobrze sie bawic.
   No i mysle ze nie wytrzymałabym pod tym kocykiem długo,bo przede wszystkim jak mozna fitness pod kocykiem uprawiac??? A życie bez zakwasów byłoby życiem bezbarwnym ;)
Wczorajszy body art stretching-mrrraaaauuuu ;) Uwielbiam zajecia z cyklu mental,wymagaja skupienia,koncentracji i przede wszystkim świadomosci własnego ciała. A ja tę świadomosc tak naprawde zyskałam niedawno i wciaz sie jej uczę. Cieszą mnie efekty,to ze cos co kiedys było absolutnie niemozliwe powoli staje sie realne do wykonania. Nie mówię ze łatwe,ale co przychodzi łatwo nie cieszy. Znam juz swoje słabosci,znam tez mocne strony. Pracuję nad słabosciami,napawam sie efektem przy mocnych stronach. Kocham to :)))
   Wciaż i nieustająco dziekuje Losowi za to ze trafiłam do Kinetika,ze poznałam tylu fajnych ludzi,ze poznałam samą siebie,ze doprowadziłam moje ciało do stanu w którym czaturanga dandasana nie jest bezwładnym plaśnieciem na matę ;)))
   No i miałam pisac o czyms innym a jak zwykle skończyło sie na fitnesie. Uzależniona jestem!


wtorek, 6 listopada 2012


Włókniakogruczolak

Włókniakogruczolak występuje najczęściej u dziewcząt i młodych kobiet, ale spotyka się go też u kobiet po menopauzie. Typowy gruczolak jest niebolesnym guzem, dobrze odgraniczonym od otaczającego miąższu i skóry. Najczęściej wykonywanym badaniem jest USG ze względu na szkodliwość mammografii u młodych kobiet i dobre odróżnianie od torbieli sutka. Obecność wyczuwalnego guza jest wskazaniem do jego usunięcia. Guzy niewyczuwalne można pozostawić, ale tylko po wykluczeniu zmian nowotworowych badaniami obrazowymi i biopsją oraz pod warunkiem poddania się przez chorą regularnej kontroli radiologicznej. W ostatnich latach wykazano wzrost zachorowania na raka sutka u kobiet, u których rozpoznano włókniakogruczolaka.



Tiaaaaa.....
Byłam wczoraj na usg i własnie takie cudo mi pan doktor wypatrzył. Małe,5x7 mm. Kazał przyjsc na kontrolę za pół roku,wtedy tez prawdopodobnie bedzie trzeba biopsje zrobic.
No i niby wiem ze to mało grozne,ze wyleczalne,że nie ma sie czym przejmowac...ale ciut sie jednak przejmuję. Tak odrobinkę. I pewnie przez najbliższe pół roku bedzie sie pojawiała myśl,ze co jeśli?
Boli mnie dzis ta piers,pewnie po badaniu. Chyba ze siła sugestii?

Musze dzis totka puścic,moze 50 baniek wygram???



A tak w ogóle nie ogarniam...zamiast głowy wieża ciśnień...

Zbyt wielu rzeczy nie ogarniam...i tych najprostszych,i tych bardziej skomplikowanych,i tych najtrudniejszych zwłaszcza. 

niedziela, 4 listopada 2012




No i tak właśnie strzeliłam sobie wczoraj wieczór zalany łzami. Dżizas,hormony jednak potrafią rozwalic. Smutny film do tego,umierajaca Charliez,do tego zrozpaczony Keanu i poryczałam sie jak norka. Aaa,porzeczkówka całkiem niezle nadaje sie do płaczu ;)

Dzis juz znacznie lepiej było,zwłaszcza ze jednak wolne miałam,zaległy kuring odwaliłam,na obiad zrobiłam pyszne tagliatelle ze szpinakiem,no mrau po prostu ;)

A teraz Testosteron,jednym okiem patrze,za 15 razem juz jedno oko wystarcza do oglądania!

sobota, 3 listopada 2012

   Porzeczkówka. Z własnych porzeczek,zbieranych własnymi rączkami w upalny czerwcowy dzień. Ostatni  dzien czerwca. Pamietam ten dzień. Z całego czerwca pamietam właśnie ten dzień. Nie był jakis szczególny. Choc moze był skoro go zapamietałam?
Teraz czuję cierpki smak porzeczek na podniebieniu. Alkohol rozgrzewa. Mocna ta nalewka choc i tak zmniejszyłam proporcje.To dobrze ze mocna,dzis potrzebne mi ciepło. I rozlużnienie. Takie malutkie,jutro przeciez pracka.
   Czekolada gorzka z orzechami i skórka pomaranczową,made by Piotr i Paweł. Rewelacja. Wiem,nie powinnam,dieta,odchudzanie,takie tam. Dzis to nieważne. Dzis potrzebne mi endorświny. Duuuużo endorświnek. Troszke sobie na basenie zapewniłam,reszte musza małe przyjemnosci zapewnic.
   Oglądam Słodki listopad. Pewnie znów bede płakac...

piątek, 2 listopada 2012






Moja ulubiona asana-zwinięty liśc. Uspokaja,relaksuje,przynosi spokój. Daje wytchnienie zmęczonym mięśniom i głowie.

Czasem mam ochote sie tak zwinąc i juz zostac,na dzień,tydzien,rok...

Zbyt wielu rzeczy nie ogarniam,zaplątałam sie za mocno,ślizgam sie po powierzchni ale jak dlugo mozna? Nie wiem co bedzie...

czwartek, 1 listopada 2012

  Stało sie. Moje dzienniki przestały istniec. No,moze nie przestały istniec ale są schowane.Zakończył sie czas dts?
   Wciąż tam zaglądam,czytam wybrane wpisy ale jakos przestałam sie tam czuc "u siebie".
Siedzę dzis w pracy,nie byłam na cmentarzu,pojadę jutro,moze nie bedzie juz takich tłumów.
Tradycyjnie doła łapię...

wtorek, 30 października 2012

  Niecierpliwa jestem. Mam nieznośną skłonnosc do dramatyzowania ;) Ale nie o dramatyzowaniu wpis to ma byc. Raczej o tym ze czasem trzeba pozwolic czasowi płynąc,rzeczom sie dziac. Bez ponaglania,bez przyspieszania. Nie wszystko musi byc nazwane i zdefiniowane. Wystarczy ze jest. Tu i teraz. Czy bedzie jutro-nie wiem. Gdzie będę jutro-chyba wiem... Gdzie będę za rok-nie mam pojęcia.

  Próbuję życ z tą niewiedzą. Bo przeciez wszystko sie może zdarzyc....I złego,i dobrego. Liczę na to dobre oczywiście :) Kuszę los uśmiechem...

   A dzis pierwsze zajecia z body art stretch,Monia świezo po szkoleniu jest,obiecała ze jutro z łózka nie wstaniemy! Lubię to :)))

poniedziałek, 29 października 2012




Jadę ma koncert Maryśki! Bileciki świeże i pachnące nabyłam,męża uświadomiłam,spytał tylko czy na koncert Bułecki chce go zabrac. Hehe,tego bym mu nie zrobiła,zreszta,na Bułeckę wolałabym sama jechac! Jedziemy ze znajomymą parą,a moze jeszcze ktos do nas dołaczy,wczoraj namawiałam K i chętny był,jak tylko czas bedzie miał,tzn nie bedzie zadnego meczu to pojedzie.

I jakby nie pamietajac sobotniego koszmaru juz nastepna imprezkę nakręcam,tym razem u mnie w domu andrzejki chce zrobic,zaprosiłam juz kilka osób,teraz tylko trzeba mocno wziac sie za regenerację wątroby ;DDD

Zima za oknem mnie dobija,jej piekno do mnie nie przemawia,widze same minusy i tego zamierzam sie trzymac! Jest zimno,mokro slisko, ogólnie wymiotnie! A ja mam zaraz wsiąśc w auto i jechac na shape i na joge :(((( Tak strasznie,okropnie mi sie nie chce! Ale ofkors pojade,nawet ciasto Markowi zawiozę ;) W końcu Kinetik to moj drugi dom.

Chowam powoli wpisy na dts,coraz mniejsze szanse powrotu tam widzę...Chowając czytam,przypominam sobie,widze jak bardzo sie zmieniłam przez te 5 lat. Nie wiem czy zmądrzałam...

Jestem w miejscu w ktorym chyba nigdy nie spodziewałam sie byc,a znalazlam sie z własnego wyboru,i chyba nawet dobrze mi bywa...

niedziela, 28 października 2012



Życzliwy kolega mi wczoraj te piosenkę podesłał ;) Ofkors z żalu ze nie był na imprezie i nie umiera ;DDD

Bo wczorajszy dzien ciężki był...Baaaardzo! Dawno mi sie taki kac nie trafił,i to tak ciut niewspółmierny do ilosci wypitego alkoholu...

Ale zabawa świetna była,poszalelismy,potańczylismy,pospiewalismy,niektórzy jodłowali i to jak!

Ja broniłam męża przyjaciółki którego molestowała pewna pani rzucając mu sie na szyję i krzycząc "Moj Ci on" ;DDD Pewna pani od kuligu mnie nie lubi,teraz juz sie pewnie nie odezwie do mnie,zwłascza ze ponoc lodem w nią trafiłam,bo tak w pewnym momencie z Megi lodem po sali zaczełysmy rzucac,na szczescie nasi panowie broń nam z łapek wyrwali ;D

Kole drugiej stwierdzilismy ze czas do domku,po drodze postój taksówek był,ku naszemu zdziwieniu pusty. Dzwonie do zaprzyjaznionego taksówkarza który nas zawsze wozi-cisza! Nie odbiera! A do domu 10 km! Na szczescie Megi nas przygarnęła,spalismy we trójke na jednej wersalce,w poprzek ;) Jak za szkolnych czasow ;) T sie poświecił i zaległ na podłodze.

A teraz czas na kuring,zabawa sie skończyła :((((

czwartek, 25 października 2012

    Nawet fitness mi dzis nie zrobił dobrze.
Moze dlatego ze ciut bez sensu dałam sie namówic na aeroboks na który nie miałam ochoty isc ale poszłam dla towarzystwa? I niestety nudno było,i nie doszłam,ciut sie spociłam ale wyszłam z wielkim niedosytem. Za dobrze pamietam boks z Adamem... Zupelnie inna bajka...
    Po raz kolejny wkurza mnie własna bezsilnosc,kiedy dzieje sie cos złego a ja nic nie moge zrobic... Moge myslec,moge powiedziec-jestem z Tobą ale co z tego jak to bycie tylko duchem jest... a to jednak czasem za mało :(
    Jutro mam nadzieje przepłukac zwoje myslowe,odreagowac,zaszalec. Moze sie uda!

wtorek, 23 października 2012

  
zaraz was wszystkich zjem,nawet do góry nogami!

 Dzien taki ze nic tylko wtulic sie w ciepłe kocie futro i spac. Kocie futra tez preferuja wypoczynek w łóżeczku,wyszły na chwilę na pole,otrzepało je z zimna i biegiem wróciły do domku. Plenery sa fajne tylko powyżej 20 stopni ;)

 

 A juz najlepiej przytulic sie do siostry ;) Teraz leżą tyłkami wtulone w siebie,wyciągniete na cała długosc,strasznie wielkie z nich koty są!
Obok spi pies,w bezpiecznej odległosci,pakt o nieagresji obowiązuje ale przytulanie byłoby przesadą ;)
  Tęsknię za górami. Pewnie gdybym w Zakopanem mieszkała przejadłyby mi sie ale teraz brakuje mi ich. Niby nie są daleko a jednak cieżko sie wybrac...

 Bieszczady i Solina to juz inna historia,dalsza i krótka,tylko kilka dni tam spędzilismy,z czego wiekszosc lało,a gdy wyszło słońce Gady sie pochorowały i zakończyła sie nasza bieszczadzka przygoda,ale wiem ze kiedys tam wrócę. Na pewno :)


niedziela, 21 października 2012

    Było to w zamierzchłej przeszłosci,gdy Ameryki nie było jeszcze na mapie a dinozaury pasły sie w ogródkach. Chyba 1988 rok to był....Qrcze,nie pamietam. W kazdym razie pózna podstawówka,chyba po 7 klasie. Chodziłam wtedy na oazę,nie wiem czy o Boga chodziło,czy o towarzystwo,niewazne.
    W kazdym razie nasz ksiadz moderator zorganizował nam rekolekcje na Hrobaczej Łące. Sporo nas pojechało,ze 30 osób. Małolatów. Dom w którym mieszkaliśmy....dzis to jest schronisko,aczkolwiek jest w nim wciaz kaplica,czy wtedy był to obiekt koscielny-nie wiem. W kazdym razie pojechalismy.
    Nie bylismy zbyt rozpieszczeni,w końcu zaliczylismy stan wojenny,kolejki i ocet w sklepach ale jednak wode w domu kazdy miał. I prad.
   Tam nie było nic. Kibelek był drewniany,na polu,i wciaz stały do niego kolejki. Super,bo mozna było pogadac ;) Wode ze studni trzeba było nosic-super,chłopcy mogi sie wykazac. Wieczorem było ciemno-super,mona było pogadac w łóżkach. Pokoje były wieloosobowe-super,mozna było poszalec.
   He he ,moze przesadzam z tym super,moze czas zatarł złe wspomnienia? Ale chętnie wysłałabym moje Gady na takie wakacje,zeby musieli sami posiłki przygotowywac,zeby nie było komputerów i telefonów,żeby zobaczyli ze tak tez mozna życ. Choc przez dwa tygodnie ;)
   Dzis pojechalismy na Hrobacza Łąkę,tzn auto zostawilismy przy zaporze i poszlismy na góre na butkach. Ciut sie towarzystwo zmęczyło,ciut marudziło,ciut mnie zaskoczyła ilosc osób zdążających w tym kierunku co my. Liczyłam na spokój i ciszę,zaliczyłam łąkę pelną smażących kiełbasy na ogniskach i popijajacych piwo ludzi. Wszystko sie zmienia...

widok z zapory

widok z Łąki

Jezioro Międzybrodzkie

Gad Starszy sfoszony,Gad Młodszy szczesliwy ze w dół idziemy ;) 

Nogi mnie bolą po spacerku,zwlaszcza kolana,w góre szło mi sie calkiem fajnie,w dół juz gorzej, SKS :(((

piątek, 19 października 2012



Takie magiczne nutki wczoraj dostałam. Od przyjaciela ;)

I przy całym moim pesymizmie i czarnowidztwie musze powiedziec ze piękną mamy jesien. Jechałam z pracy,a mam to szczescie ze po zalesionych terenach jeżdzę i az mnie zatkało na widok rudosci,zółcie,takich nasyconych,tak pieknie wyglądających w słońcu.

Koty od rana po ogrodzie biegają,skacza po drzewach. Zwłaszcza Kornelia. Przesiaduje na jabłonce. Gdy ją wołam odpowiada "miau,miau" i gdy podchodze pod drzewo najczęsciej schodzi i wskakuje mi w ramiona. Moja maleńka :)

A teraz czas sie do pracy wziąc,okna umyc,mam takie brudne ze az strach! PPD twierdzi ze posprzatany dom to posprzatana głowa,hehehhehehe,cos w tym jest,u mnie wszedzie chaos ;D

wtorek, 16 października 2012

   Jakos mi dzis nie tak.
Nie ma słonca,ot co. I wszystko sie szare wydaje. I moze takie jest? Za często ostatnio jest szaro...
Dzień świstaka mnie wykańcza,rutyna dobija.
Olac.
25 pażdziernika ide na kinetikową impreze pt October Fest,mam nadzieje przepłukac zwoje myslowe i dobrze sie bawic ;))) W sumie w tym towarzystwie nie ma innej opcji!
Wiec-trzeba spiąc pośladki i przestac marudzic!

niedziela, 14 października 2012

Silna wolę mieć...

  Po raz milion pięćdziesiąty szósty postanowiłam sie odchudzac. I to nie od jutra. Od dzis. A w sumie chyba od środy staram sie mniej jeść. Ograniczać słodycze :((((
 Nie wiem jak długo wytrzymam. Ale przez lato przyplątało sie jakies niespodziewane 5kg,nie wiem jak i skad. Te wszystkie grille,piwka,drynie,lodziki,batoniki....ech,jak pieknie było ;)
  Zimno sie zrobiło,czas na dżinsy przyszedł a dżinsy jakby kuse sie zrobiły... Wiec-trzeba tę piatke przegonic. A najlepiej dychę!
   Powinnam na fitnessie wiecej aerobów robic ale doba z gumy nie jest a z jogi i innych body mind nie zrezygnuje...Moze w domu kinecta uruchomie i zumbę pomęczę...
    Siedzę w pracy i nie chce mi sie tak bardzo....
Zaglądam w telefon ale tam cisza...
Ech,trzeba sie wziąc w grasc!

piątek, 12 października 2012

Marznę




Kolejny dzień skrobania szyb. Zdecydowanie za wczesnie na przymrozki jest!

Chyba znów zatoki postanowiły mnie pomeczyc,wychodze z Kinetika spocona jak norka no i są efekty.
Jesien wpędza mnie w melancholię,znów powracają mysli o zyciach równoległych,o tym co by było gdyby zdarzyło sie niemozliwe,i o tym czy mozliwa jest przyjażń damsko-męska? Mocno chce wierzyc ze tak. Wierze ze tak.

Był moment w moim zyciu ze myślałam ze juz nic sie nie zdarzy. Że wszystko juz było. Na szczescie minął. Bo przeciez tyle jeszcze przede mną. Tiaaa. Musze to sobie powtarzac codziennie ;)

wtorek, 9 października 2012

Chwile

  Tylko one są piękne w życiu. Oczywista oczywistosc.
I mimo mojego ponuractwa i narzekactwa wiem ze zdarza mi sie ich całkiem sporo.
Mam szczescie do ludzi. Kolejna oczywista oczywistosc.
Dobrze ze jestes.
Moze banał,ale...dobrze to usłyszec :)

Dzis piekny słoneczny dzień,ranek był mrożny ale teraz złota polska jesień.
Niech trwa.

poniedziałek, 8 października 2012

   Klementyna jest troskliwą wersją kota. Myje Kornelkę,wylizuje jej dokładnie pyszczek a potem zaczyna obgryzac. Cos sie kotu zalezy za mycie ;)

   Dzis sobie przypomniała ze przeciez Zuzce można nastukac,i zza rogu pacnęła łapą nic nie spodziewającego sie psa. Zuzka uciekła ale wróciła i obwarczała kotę,tym razem ta uciekła za łózko.

   Teraz towarzystwo spi spokojnie na naszym łóżku,dwa wyciągniete pręgowane futra i jedno czarne. Coraz ciasniej sie robi...

   Pozostajac w tematyce futra byłam dzis u fryzjerki,na moje "zapuszczam" uśmiała sie,obie wiemy ze zapuszczanie to nie moja bajka. Jednak po wakacyjnym jeżu teraz ciut dłuższe włosy mam,i nawet widac ze sie kręcą!

   Zaraz sie na fitness zbieram,masakrycznie mi sie nie chce!!!

niedziela, 7 października 2012

Nie ogarniam

Układów,układzików,kółek i zgromadzeń.

Są ludzie któych lubie,sa tacy których mniej lubie. Kazdy moze pisac. Ja nie musze czytac. Tak po prostu.

Wiec moze czas przejsc na swoje?

W sumie wrócic?
Wiem ze to nie to samo,ze tam...tam to tam. Tutaj to tutaj. W końcu chodzi o to zeby pisac,zeby wylac co na duszy leży,zeby ubrac w słowa to co nienazwane...

niedziela, 1 lipca 2012

Pewnosc siebie

   Towar absolutnie deficytowy dla mnie.
Patrze z zadziwieniem na ludzi znajacych swoją wartosc,świadomych jej. Ja wciaz szukam potwierdzenia.
Choc widze postepy-coraz lepiej mi idzie mówienie-taka jestem i albo mnie akceptujesz albo nie. Ja nie zawsze musze sie dostosowywac.
Dzisiejszy dzień upalny do bólu,ale tak niewiele tych gorących chwil ze nie narzekam,napawam sie ciepełkiem.
Chyba burza nadchodzi...

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wianki czyli noc świętojańska

 Sobotnia noc upłyneła pod hasłem "wiła wianki i puszczała je po falującej wodzie" ;)))

W moim ulubionym klubie odbyła sie impreza tematyczna,jak widac strój obowiązywał biały,hehehehehe,ostatni raz cała na biało byłam na włąsnym ślubie ;) 13 lat temu to było...ale to na inna historie temat.

Wianka na głowe nie planowałam brac,zmobilizował mnie telefon Marzenki,ze jak to nie,wianek must be. Wiec był. Co sie naklęłam przy jego robieniu to moje ;)

Rózne były te wianki,i polne,i wykwintne,i sztuczne,jury miało zapewne problem który wybrac.















Pobalowałam do 0.30,świadomosc ze w niedziele trzeba isc do pracy nie pozwoliła isc na całosc.Do domu wróciłam ze zdartym gardłem i mocno nadwyręzoną nogą,na imprezie działało znieczulenie wiec potańczyłam zbyt wiele. Dzis leze i regeneruje nózkę ;)

I tak sobie mysle ze ciesze sie ze zmobilowałam sie kiedys tam i poszłam do Kinetika.Moim celem była praca nad ciałem jednak okazało sie ze tam i nad dusza mozna popracowac,poznałam fantastycznych ludzi,otworzyłam sie,a mocniejsze miesnie to superbonus ;)

niedziela, 10 czerwca 2012

Kocie zycie

    Zawsze marzyłam o kocie. Bo ja kocia nature mam. W chińskim horoskopie tygrysem jestem,mam dusze w paski. I moje koty tez sa w paski. Cudne dachowce ;)


    Dwie adoptowane dziewczynki mam,Kornelię i Klementyne,przez trzy tygodnie wkradły sie w moje serce mocno,zreszta nie tylko w moje,pupilkami rodziny sie stały,no,moze Zuzka ni pokochała ich od pierwszego wejrzenia,ani od drugiego.Od trzeciego tez nie,omija je szerokim łukiem a one fucza na nią,Klementyna do bicia sie bierze,charakterna kicia.
     A dzisiaj odwiedziła nas Magda z malutką Dorotką. Mała cudna jest,chętnie ją ponosiłam,pobawiłam,ale ciesze sie ze moje dzieci juz takie duze! Choc problemy z nimi tez juz wieksze są...






czwartek, 7 czerwca 2012

  Kusi mnie powrót tutaj. Moze spróbuję?
Choc od tamtego miejsca uzalezniona jestem. Od ludzi. Jednak zdarza sie ze musze odpocząc. Złapac dystans. A blog jest tylko mój. I tu moge napisac ze wstałam rano i umyłam zęby ;) I nawet prysznic wziełam i umyłam włosy. A co,przy swięcie mozna zaszalec ;)
   Brakuje mi wanny. Prysznic jest fajny,ale wanna to jest to co tygrysy lubią najbardziej. Uwielbiałam lezenie po treningu w gorrącej wodzie,z kieliszkiem zimnego wina...mrau:)
   Teraz wanna czeka w garazu na montaz a ja wskakuje pod prysznic,z obowiązkowo gorrrraca wodą,zmywam ból obolałych mięsni. Wczoraj stojąc w ukochanym mym wojowniku drugim zastanawiałam sie "po co mi to???" przeciez mogłam lezec i głaskac kota bądz psa,zamiast wciaz i wciaz sprawdzac ile bólu jestem w stanie wytrzymac ,zamiast katowac nadwyrężone bieznią nogi stojacymi asanami. Odpowiedz przyszła po zajęciach,po savasanie,savasanie na której skupic sie nie mogłam bo mysli nie chciały odpłynąc,one atakowały mnie wciaz,ale to temat na inną bajkę. Otóz radosc i poczucie mocy po jest warta tego co jest w trakcie.Znam swoje ograniczenia,wiem co jest dla mnie niedostepne,choc jak mówi Justyna,w jodze nie ma rzeczy niemożliwych,spokojna praktyka doprowadza do celu. A ze to trwa-to dobrze.
   Czekam az joga pozwoli mi wyeliminowac wewnetrzny chaos,pogubienie,pozwoli skupic sie na tym co ważne.Otwieram sie na to ale wciaz nie jestem gotowa pozbyc sie pragnień...