Kolejna niedziela spędzana w pracy...Kiedy się zarzekałam że ja asolutnie,nigdy nie będę pracować w niedziele.Ha-nigdy nie mów nigdy! Pracuję dzis i w następną niedzielę,i zapewne w wiele nadchodzących też. Generalnie po urlopie dopadł mnie maraton prackowy,dziewczyny mam na urlopach więc ciągnę popołudniówki,do tego dochodzi nadrabianie zaległości,dziś w końcu wpisałam wszystkie faktury,nie straszy mnie sterta papierów.
Najgorsze ze w ogóle nie mam czasu dla Gadów,plączą sie samopas,głównie molestują Megi i jej dziewczyny,a zwłaszcza konsolę do gry.Chyba sie złamię i kupię im tę konsolę choć zapowiadałam że nigdy,ze po moim trupie.Nigdy nie mów nigdy-po raz kolejny!
Wczoraj przed pracą godzinę spędziłam na działce karczując ogródek kwiatowy.Pieleniem nie da się tego nazwać,trawsko wyrosło po pas,pokrzywy jeszcze większe.Całe ręce mam w bąblach.Za to po wyrwaniu trawy okazało się że kwitną dwie piękne lilie.Niestety nie miałam aparatu przy sobie.
Znów boli mnie gardło,czy te infekcje nigdy się nie skończa? Zaczynam podejrzewać klimatyzację w kangurze,może tam zasiedliły sie jakieś bakterie i nas atakują? Jutro muszę podejść do apteki po jakieś uodparniacze.No i jechać klimę odgrzybić.I do banku. I z Młodym na wymaz.Tylko skąd ja wezmę czas na to wszystko???