poniedziałek, 30 czerwca 2014




To już jutro moje dzieci wsiądą do pociągu,mam nadzieję nie byle jakiego. W końcu spędzą w nim kilkanaście godzin. A potem przed nimi trzy tygodnie wakacyjnych przygód :)
Ja zostałam skazana na leżakowanie. Coś jakby mi strzeliło w stopie,wrażenie było jakby się sznureczek zrywał. No i skończyło się rumakowanie. Zostają szachy. Każdy krok jest wyzwaniem. Dziś ciut po sklepach pochodziłam dokupując chłopakom brakujące rzeczy na obóz. No i teraz sobie zalegam nie wiedząc jak nogę ułozyc coby jej dobrze było. 
Oczywiście żeby złośliwości losu było zadośc internet mi szwankuje i utrudnia oglądanie serialików,dzwoniłam się na neozdradę poskarżyc,miły pan kazał mi router wymienic bo to ponoc jego wina. Ale to dopiero jutro,dziś juz mi się nie chce.
Nie mam co czytac,chyba trzeba będzie bibliotekę nawiedzic.
W sobotę całkiem miła imprezka przy grillu się odbyła,dużo śmiechu i radości było,objedliśmy się do wypęku,warzywka grillowane furorę robią :)

Nie wiem jak wytrzymam bez cwiczenia,siedzę w domu i tak mi dziwnie jest,moja grupa właśnie kończy rozgrzewkę na bieżni :(((

środa, 25 czerwca 2014




Jedna z moich ukochanych piosenek Zakopowera. O tym co minęło. I nie wróci.
A koncercik w Libiążu mrrrrr był,tłum na dzień dobry nas ciut przeraził ale okazało się że najwięcej osób jest przy kiełbaskach i piffku,natomiast pod sceną luzik totalny,niemalże dotknąc mogłyśmy naszego ulubieńca,oczka napasłyśmy widokiem,uszy nakarmiłyśmy głosem,w trakcie solówki właśnie w Kropli wody Sebastian tradycyjnie zerwał strunę w smyczku.




A to już wianki,tradycyjnie biel i wianki królowały,dobre humory też,moje brownie jak zwykle pożarte zostało do ostatniego okruszka,mimo że komuś udało się w nie wleżc i ciut przygnieśc. Przez papier na szczęście ;) Jubilat torta zabrał do domu,ponoc rewelacyjny był ;)


Za pół roku sobie takiego na 40kę będę robic...

"Kieby jesce tak młodośc nam sie wróciła
juz nie wróci się bo wodą popłynena...."

niedziela, 15 czerwca 2014




  Zalecenie lekarza brzmi-leżec z nogą ułożoną wysoko,wskazana pełna obsługa pacjentki. Kocham mojego doktorka :) Blokadę w piętę mi dziś wstrzyknął,ma to zmniejszyc stan zapalny rozscięgna i sprawic ze będę mogła normalnie funkcjonowac. Chodzic i biegac. Skakac nie muszę,nie lubię ;)
   No więc leżę.nóżka ułożona wyżej,laptop na kolankach,w tle X-man oglądany przez męża.
Nie wiem jak ja przeżyje ten dzień! Nosi mnie!

A za tydzień tradycyjne kinetikowe wianki,biel szat i kwiecie na głowie,oj będzie się działo :) Przyjaciel akurat 40kę będzie obchodził,piekę mu torta brownie,bo jak kiedys mi powiedział ma takie marzenie-miec całe brownie tylko dla siebie. Będzie je miał :) Dla reszty towarzystwa upiekę osobno a torcik będzie tylko dla M.

Po wiankach w niedzielę wybieramy się również kinetikową ekipą na koncert Zakopowera,grają w sąsiedniej miejscowości na dniach miasta. W planach oddanie wianków Sebastianowi ;) To będzie intensywny weekend ;D

środa, 4 czerwca 2014



No,jeszcze nie na wakacje,na razie na wycieczki. Starszy Gad zgodnie z gimnazjalną tradycją ruszył na podbój Włoch,na 10 dni. Otrzymałam od niego następujące smsy "Mamo,zapomniałem ładowarki,przyślij mi" No chyba gołębiem,bo wycieczka objazdowa,co noc gdzie indziej śpią więc małe szanse na odnalezienie adresata. "Mamo,czemu mi balsamu po opalaniu nie spakowałaś,spaliłem stopy i kark" tiaaaa,przecież Gad rączek nie posiada,rozumu jak widac też nie,mamusia nie zapakowała to maleństwo nie posiada. Spytałam grzecznie czy tam sklepów nie ma i nie może nabyc na miejscu rzeczonego balsamu? No nie wpadł na to. Ale jak mamusia mózg na własciwy tor naprowadziła okazało się że się da. Kupił balsam.
Wczoraj wieczorkiem sms "Byliśmy w Maribilandii,wydałem tylko 13 euro" Starszy Gad sępem z natury jest,nie po mamusi. Odpisałam żeby jednak jakies przyjemności sobie zafundował a nie tylko ściubił kasę. Aczkolwiek znowu w euro nie opływa,dałam mu 50,przynajmniej durnych pamiątek nie nakupuje.

A w kupowaniu durnych pamiątek miszczem jest Młodszy Gad który pojechał na dwudniową wycieczkę w Góry Stołowe. Ech....to moje miejsce na świecie. Jeśli miałabym miec gdzies siedlisko na końcu świata byłoby właśnie tam. W Radkowie najchętniej. Tam byłam szczęśliwa. Fakt,dzieckiem byłam,nie ważne było że w sklepach nic nie ma,ważne było towarzystwo koleżanek i kolegów,pogoda,basen,zalew. Do dzis letnie zapachy przenoszą mnie błyskawicznie właśnie do Radkowa. Zapach kwitnących dzikich róż,rozgrzanych podkładów kolejowych,asfaltu parującego na deszczu. To se ne wrati. Ale dobrze że było :)

No,ale o Gadzie miało byc,co to kase musi do ostatniego grosika wydac. Zwozi jakies statki w butelce,góralskie kapelusze,obrazki,szklane kule itp. Stawia to potem na półce i zapomina odkurzac. Wrrrrrrrrrr. Właśnie dzwonił że wyjeżdżają. Koło 19ej pewnie będą w domu.

A 1 lipca wysyłam obydwa Gady na 25 dni nad morze na obóz harcerski. Bez telewizora,komputera,konsoli. Odtrują się ;)