Ja wciąż w temacie kulinarnym. Trwam w niejedzeniu mięsa,choc dwa razy zdarzyło mi się wsadzic kawałek wędliny do dzioba. Bezmyślnie,w pracy,przy krojeniu. Raz zjadłam,dziś wyplułam jak się zorientowałam co przeżuwam.
Tworzę zupki kremy,sałatki,kasze różne. Nurzam się w blogach wege szukając przepisów i inspiracji. Bo ze ścisłym trzymaniem się przepisów mam problem,z reguły je zmieniam,robię coś po swojemu.
Blenduję zielone koktajle. Choc dziś poszłam na ugodę i Gadom zrobiłam z samych owoców,zielone ich w zęby kłuje. Do swojego dosypałam jarmużu. Jutro zrobię ze szpinakiem i wmówię im że to kiwi jest ;)
Łapię się na tym że nie potrafię tylko jeśc. Teraz też,podjadam koktajl,w telewizji setny raz oglądam jeden z odcinków Rancza,piszę ten post. Wielofunkcyjnośc. Kompletny brak uważności. W pracy zawsze jem w pośpiechu,zwłaszcza rano. Może i powinnam wcześniej wstac i spokojnie zjesc w domu ale...musiałabym wstac przed piątą. Ciężko. Zwłaszcza teraz,w mrocznej części roku.
A nawet gdy mam czas to nigdy nie skupiam się na tym co jem. Czytam,oglądam,tak jakby jedzenie było tylko dodatkiem a nie główną czynnością.
Kolejny temat do pracy nad sobą.
Uważnośc.