piątek, 23 stycznia 2015

Gretka mnie nakręciła do podjęcia wyzwania przeczytania jednej książki tygodniowo. Ponoc krąży jakiś taki łańcuszek. Ja tam nominowac nikogo nie zamierzam,czytam bo lubię,jeśli ktoś nie lubi-jego sprawa.
Nauczyłam się czytac mając 5 lat,taka genialna byłam. A że to czasy były takie że w tv jeden kanał był,książki zastępowały oglądactwo. Choc nie,zastępowały to złe słowo,oglądactwa jeszcze wtedy nie było.
Czytałam kiedy tylko mogłam,maniacko czytałam wieczorami przy nocnej lampce,w tajemnicy przed mamą,która krzyczała że już mam iśc spac,i że czytaniem po ciemku zepsuję sobie oczy. No i mam wadę -4.75 ;) Podarowaną jednak w genach,nie od czytania.
Czytałam co się dało,pani w bibliotece ze smutną miną mówiła że niestety nic nowego już nie mają bo to co było dostępne już przeczytałam.
Pamiętam wakacje w Radkowie gdy miałam już 10,11 lat. Kuzynka,sporo starsza ode mnie,miała bogatą biblioteczkę,w deszczowe dni siedziałam w fotelu i ją zgłębiałam. Może to nie była wielka literatura,może i zdarzały się czytadła ale dla mnie to były bezcenne chwile. Wiele z tych książek pamiętam do dziś,choc tytuły gdzieś umknęły.
Namiętnie czytałam przygody Tomka Wilmowskiego,trylogię Złoto Gór Czarnych przeczytałam ze sto razy zafascynowana kulturą Indian,bardzo przeżywałam krzywdę jaką wyrządzili im biali ludzie.
Czterech Pancernych i Psa znałam na pamięc.
Miałam okres fascynacji literaturą wojenną,potem mnie odrzuciło. Za dużo zła,nieszczęścia.
Zaliczyłam całą sagę o Harrym Potterze,pierwszy tom wyszedł chyba wtedy gdy mój Starszy Gad był malutki i jakoś historia o małym czarodzieju mnie też zaczarowała. 
Harlequiny też kiedyś czytywałam ;) Ach,no i Anię z Zielonego Wzgórza,nie że równam ją z harlequinami,wymieniając ją w jednej linijce,przeczytałam całą serię.
I wszystkie Baśnie Andersena,i Braci Grimm też. Braci Grimm bywały straszne,bałam się po nich.
teraz wsiąkłam w kryminały,głównie skandynawskie ale naszego Miłoszewskiego "zaliczyłam" z zapartym tchem,noce zarywałam żeby szybciej przeczytac. 
ten rok zaczęłam z Heningiem Mankellem,przeczytałam:
1.Meżczyzna który się uśmiechał
2.Biała lwica
3.Niespokojny człowiek
4.Psy z Rygi
5.Piąta kobieta
6.Ręka
Teraz na tapecie jest "O krok" Lubię czytac seriami,żałuję że sagę o Wallanderze czytałam nie po kolei,z własnego lenistwa,nie chciało mi się chronologii sprawdzic. Za to wczoraj z ciekawości zapuściłam sobie serial z Kennethem Branaghem i....no doopa. Branagh nawet niezły w tytułowej roli ale zbyt dużo zmian,zbyt się różnił film od moich wyobrażeń,po 10 minutach odpuściłam. Jednak wolę czytac :)

czwartek, 22 stycznia 2015


Usłyszałam dziś rano tę piosenkę i jak olśnienie spłynęło na mnie przypomnienie dzisiejszego snu. Moje sny zawsze są mocno odrealnione,w tym zagościł ktoś kto kiedyś dawno był dla mnie ważny,od dawna jednak o nim nie myślałam a tu nagle zjawił się jako nocny duch. Zawsze mnie fascynowało jak powstają sny...

Ale nie o tym miało być tylko o lenistwie,niechcieju,energii ameby...
Po latach energicznego biegania na fitness,kiedy niemożność pójścia na trening była wielkim dramatem, wpadłam w drugą skrajność. Najchętniej tylko bym leżała,z lapkiem na kolankach bądż książką w łapkach. Zmuszam sie,mobilizuję do wyjścia z domu bo przecież ruch to zdrowie,heheheh. Zresztą już na sali ćwiczy mi się dobrze,po wtorkowym body arcie mam zakwasy pełne uroku,przypominające że KIEDYŚ miałam mięśnie i teraz poruszone przypominają o sobie. 
Dziś jednak napawam się szczęściem że popołudnie spędzę w domu. Pewnie jakiś kuring delikatny zaliczę.
Wczoraj skończyłam Homeland oglądać. Czwarty sezon. Wciągnął mnie ten serial niesamowicie. Zmusił do myślenia,do wyjrzenia poza mój mały świat.
No ale się skończył,tzn pewnie będzie kolejny sezon ale teraz czuję pustkę,bo co ja będę ogladać???
Popołudniu nasi szczypiorniści zapewne zafundują mi spora dawkę emocji,są w tym specjalistami.
Meczu z Niemcami nie ogladałam,właśnie wtedy katowałam się na Body Art,ale tez z Argentyną kosztował mnie sporo nerwów! Wierzę że dziś wygrają.
Czy nie ma sklepu z energią życiową? Chętnie trochę bym jej nabyła..

czwartek, 15 stycznia 2015




Moja upierdliwa eks-pracownica zawsze mi powtarzała że po 40ce się człowiek sypie. I że to niedługo mnie czeka. 
Ponieważ wkurzało mnie to jej gadanie okrutnie postanowiłam że na 40kę na przykład maraton sobie pobiegnę.
Tiaaaa....
Nie chcę mówic że głupia eks miała rację. Ale już przed 40ką mój maraton odpłynął w rejon marzeń nie do spełnienia z racji kontuzji stopy która wyklucza bieganie forever.
Trzy dni po 40ych urodzinach wylądowałam w szpitalu z atakiem bólu brzucha,ból był chyba gorszy niż przy porodzie. Było podejrzenie że to zapalenie wyrostka,okazało się że nie i że to nie wiadomo co.
Myślę że nerwy tu swoje dołożyło,kilka złych decyzji mści się na mnie i zatruwa mi życie. Permanentny stres odbija się na zdrowiu,w końcu dusza i ciało to jedno i gdy jedno choruje to i drugie ma się żle.
Chciałabym miec plan jak z tego wszystkiego wyjśc ale nie mam...

piątek, 9 stycznia 2015




No i stało się.
Dziś są moje urodziny.Zmiana kodu. Już nie mam 30 lat.
I jako że smutek mam we krwi i mogłabym długo o tym jak mi żle i niefajnie to dziś będzie o tym co jest dobre i fajne.I mam za co dziękowac Losowi.
Fajnych chłopaków mam w domu. Wkurzają mnie czasami ale są ok ;)
Jeszcze fajniejsze mam dziewczynki,kudłate są i na czterech łapach chodzą ale to nie zmienia faktu że kocham je bardzo. Takie wtulone,mruczące futerko niesie ukojenie.
Mam trzy siostry,nie biologiczne a duchowe,są rekompensatą za trzech braci ;) Każda inna,każda jedyna w swoim rodzaju,unikatowa. Wiem że mogę na nie liczyc zawsze i wszędzie. Zabawa z nimi jest zawsze szalona,codziennośc nabiera rózowego odcienia a smutki dzielą się na pół.
Szczęściarą jestem że mogę byc częścią Dworca Centralnego,gdzie są konduktorki z całej Polski,a nawet i spoza niej,gdzie każdy problem można przegadac i zawsze można liczyc na wsparcie.
Jest mój Kinetik ukochany,gdzie poznałam wielu fajnych ludzi,gdzie dowiedziałam się do czego zdolne jest moje ciało wspomagane przez duszę bo przecież wszystko jest w naszych głowach. No i uzależniłam się od endorfin a to bardzo fajne uzależnienie jest ;)
Podsumowując-przez te 40 lat co minęło i nie wróci już po prostu miałam szczęście do ludzi. Niech ono trwa przez kolejne 40.Reszta się jakoś poukłada...