poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wianki czyli noc świętojańska

 Sobotnia noc upłyneła pod hasłem "wiła wianki i puszczała je po falującej wodzie" ;)))

W moim ulubionym klubie odbyła sie impreza tematyczna,jak widac strój obowiązywał biały,hehehehehe,ostatni raz cała na biało byłam na włąsnym ślubie ;) 13 lat temu to było...ale to na inna historie temat.

Wianka na głowe nie planowałam brac,zmobilizował mnie telefon Marzenki,ze jak to nie,wianek must be. Wiec był. Co sie naklęłam przy jego robieniu to moje ;)

Rózne były te wianki,i polne,i wykwintne,i sztuczne,jury miało zapewne problem który wybrac.















Pobalowałam do 0.30,świadomosc ze w niedziele trzeba isc do pracy nie pozwoliła isc na całosc.Do domu wróciłam ze zdartym gardłem i mocno nadwyręzoną nogą,na imprezie działało znieczulenie wiec potańczyłam zbyt wiele. Dzis leze i regeneruje nózkę ;)

I tak sobie mysle ze ciesze sie ze zmobilowałam sie kiedys tam i poszłam do Kinetika.Moim celem była praca nad ciałem jednak okazało sie ze tam i nad dusza mozna popracowac,poznałam fantastycznych ludzi,otworzyłam sie,a mocniejsze miesnie to superbonus ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz