wtorek, 8 października 2013

   Problem mam. I nie wiem co zrobić.

Zuzka w czerwcu 15 lat skończyła. Sporo jak na psa. Zwłaszcza jak na psa po nosówce,kilku zabiegach... I niby jest ok. Ale...czy pies może mieć Alzheimera? czy inną sklerozę?
Ona już nas nie poznaje. Nie pozwala sie pogłaskać. Dotknąć się nie pozwala. Wczoraj chciałyśmy z ją mamą złapać,efekt jest taki że obie jesteśmy pogryzione do krwi. A zębów ma Zuza juz tylko kilka. Ostatnio nawet kieł jej wypadł.

Apetyt ma niezły,zwłaszcza od kiedy Miśka stanowi konkurencję do miski. Gorzej z wypróznianiem. Załatwia sie gdzie chce. W sypialni,w przedpokoju,w łazience. Na pole nie chce się jej wychodzic. Albo nie pamięta że powinna?

Bywa ze piszczy z bólu. Kładzie sie na lóżku i ciężko oddycha piszcząc.

I tak się zastanawiam czy takie psie życie ma sens? W ciągłym strachu,bo widzę że ona się boi bo nigdy nie wie gdzie jest. Chodzi np po salonie a nagle rozglada się nieprzytomnie i zaczyna uciekac,nie wiadomo przed czym,przed kim. Ostatnio zaczęła koty gonic czego nigdy nie robiła. Koty jednak chyba mają dla niej taryfę ulgową,nie biją jej,pazurki dla Michaliny zostawiają.

Coraz częściej myślę o uśpieniu jej...
I nie wiem czy to troska o nia jest silniejsza i niechec do patrzenia jak wegetuje czy moj egoizm i to ze mam dość ścierania jej ekstrementów :(


12 komentarzy:

  1. to jest okropny dylemat :( nie myśl o tym jakbyś wydawała na nią wyrok, chcesz przecież żeby była jak najdłużej z Wami... może skonsultuj z weterynarzem jej stan i sens trwania w takim stanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. u moich teściów był peisek-kundelek wysokości jamnika tylko dużo krótszy ;) ozył prawie 19lat:) I też pod koniec już nie widział (nie poznawał ludzi), nie słyszał (znowu nie poznawał ludzi), nie miał prawie żadnych zębów a jadł tonami (chyba zajadł by się na śmierć jakby go nikt nie pilnował:/), dotykac go mogła tylko moja teściowa, na dwór już nie prosił trzeba było to samemu kontrolować:/ a na dodatek co jakiś czas sztywniał i chodził tak bokiem bo nie mógł sie wyprostować. Wtedy to przyjeżdżał weterynarz i dostawał kroplówki z witamin. Pożegnał się sam, pewnej nocy, gdzie teściowa podjęła decyzję, że jak nic sie nie zmieni to własnie na ten drugi dzień chciała poprosić tego weterynarza żeby og uśpił. Tak jakby chciał jej ulżyć :) To jest straszne, ale myśle, że konsultaja z wetem powinna choć trochę pomóc. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. wybieram sie do mojej pani doktor Lucyny z nią,i wybrac sie nie mogę...

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam taki dylemat z kotem. I on jakby wyczuł. Mimo, że był bardzo już osłabiony to jakby nowa siła w niego wstąpiła. Wyszedł na taras i zanim wybiegłam za nim, już go nie było. Odszedł sam. I chyba musiał czuć, że to już koniec bo jak dostałam jego wyniki to musiałabym podjąć decyzję. Miał raka i nic juz nie mogło go uratować. Ale to są strasznie trudne i bolesne decyzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa,mądry kot...sam podjął decyzję. Ja moją wciąż odwlekam :(

      Usuń
  5. kejzunia, ależ poruszyłaś moje serce! uspij ją, pozwól Zuzce odejść, to piszę ja - manchester co niedawno straciła Boryska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mania,czemu one tak krótko żyją? Tulam :*

      Usuń
    2. tak, krótko, ale cieszmy się, że w ogóle zaszczycają nas swoją obecnością, kejzunia....uspić swojego przyjaciela to wielki ciężar, ale móc ulżyć jego cierpieniu to szczęście, nie uważasz? buzi, man

      Usuń
    3. niby to wiem,ale jak pomyślę że mam patrzec w jej oczy...doszłam do wniosku że Zuzka jeszcze nie jest w aż tak złym stanie,że jeszcze może sobie pożyc,że jeszcze czas jest...

      Usuń
  6. Sis ja 9 lat temu podjęłam decyzję, po rozmowach z wetem, kiedy powiedział mi ,że już godziny tylko zostały :(, ze cierpi .... buziam. dama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za mnie do tej pory życie podejmowało decyzję,Murzyn zginął pod kołami samochodu,a teraz jak pomyślę że...nie,jeszcze nie teraz.

      Usuń
  7. Pomóż Jej nie_cierpieć

    OdpowiedzUsuń