wtorek, 24 lutego 2015

Wczoraj na jodze z ust naszej joginki padło zdanie że jogini mądrze się odżywiają ponieważ szanują swoje ciała. I tak zastygłam w kontemplacji tego zdania gdyż u mnie z tym jest różnie,niestety.
Wiem dużo na temat odżywiania natomiast z wprowadzaniem tego w życie mam kłopot. Bo nie ma czasu,bo dzieci tego nie zjedzą,bo przecież to tylko jeden batonik. Milion wymówek.
Tymczasem organizm się buntuje,żołądek już nie ma 20 lat,wątroba też się ciut zużyła. 
Zajadam stresy. Są ludzie którzy wtedy chudną,ja w stresowych sytuacjach jem. Jem bez przerwy. Jakby przeżuwanie miało dac poczucie bezpieczeństwa. A że ostatnio stresu mam po kokardki fałdek na brzuchu przybyło. Żle mi z tym. Nie akceptuję tego. Więc jem. Błędne koło.
Czas się chyba ogarnąc...

Pozostając w temacie nie szanowania wątroby to w sobotę odbył się czwarty kinetikowy kulig,jak zwykle było świetnie,wesoło,były też nocne Polaków,a raczej Polek rozmowy. Soplica pigwowa nas grzała i ułatwiała zwierzenia. Wyznania miłości też były,niekoniecznie w gronie mieszanym ;)
















Nikt tak dobrze babie nie zrobi jak druga baba ;)

A w piątek wyjazd na warsztaty jogi,moje mięśnie już się doczekac nie mogą!

4 komentarze:

  1. Ja tez w stresie tyję a więc łączę się w bólu bo teraz mam go trochę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze to zjadać 5 posiłków o stałych porach i nie podjadać pomiędzy posiłkami. Skutkuje, schudłam 15kg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu,żebym ja umiała nie podjadac...zwłaszcza że pół dnia spędzam w sklepie gdzie każde ciasteczko i cukierka mam w zasięgu ręki :( gratuluję silnej woli :)

      Usuń