sobota, 3 listopada 2012

   Porzeczkówka. Z własnych porzeczek,zbieranych własnymi rączkami w upalny czerwcowy dzień. Ostatni  dzien czerwca. Pamietam ten dzień. Z całego czerwca pamietam właśnie ten dzień. Nie był jakis szczególny. Choc moze był skoro go zapamietałam?
Teraz czuję cierpki smak porzeczek na podniebieniu. Alkohol rozgrzewa. Mocna ta nalewka choc i tak zmniejszyłam proporcje.To dobrze ze mocna,dzis potrzebne mi ciepło. I rozlużnienie. Takie malutkie,jutro przeciez pracka.
   Czekolada gorzka z orzechami i skórka pomaranczową,made by Piotr i Paweł. Rewelacja. Wiem,nie powinnam,dieta,odchudzanie,takie tam. Dzis to nieważne. Dzis potrzebne mi endorświny. Duuuużo endorświnek. Troszke sobie na basenie zapewniłam,reszte musza małe przyjemnosci zapewnic.
   Oglądam Słodki listopad. Pewnie znów bede płakac...

2 komentarze:

  1. Sis, przytulam choć dziś:* A porzeczkówki zazdraszczam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Porzeczkówka pyszna,tylko zdecydowanie za mało jej zrobiłam ;)

    OdpowiedzUsuń