czwartek, 12 grudnia 2013


Maraton za nami,było intensywnie,było mokro,było wesoło,było za mało! Swierdziłysmy że jeszcze godzinę spokojnie moglibysmy iść. Co tam iść,nawet tańce były,no i spiewy obowiązkowo,na następnym maratonie szczelimy sobie karaoke ;))) Obawiam się że słuchacze moga tego nie przeżyć ale to ich problem ;D
W niedzielę zamiast regenerować zmęczone mięśnie wyciagnęłam moich panów na lodowisko,pogoda była cudna,tafla lodu wprawdzie mniej cudna bo mocno popękała ale wybaczam to organizatorom bo to ich debiut w roli utrzymywaczy lodu w dobrym stanie. Taka miła jestem bo lodowskiem zarządza spółka w której prezesuje mój osobisty kolega K.;) Więc zażalenia mogę składać na najwyższym szczeblu.

Puszcza mi blokada którą zapodał mi znajomy ortopeda na początku listopada. Dłoń znowu zaczyna drętwieć i boleć,nie ma wyjścia,trzeba się pociąć. 30 grudnia pod nóż się wybieram,a potem miesiąc odpoczynku od wygibasów :(((( Jak ja to przeżyje?! Dobrze że choć na bieżnię mam pozwolenie,pod warunkiem że będę ją trzymać zdrową ręką. Dobrze że umiem chodzić bez trzymanki.

W poniedziałek muszę jechać do Muszyny do ojca po pełnomocnictwa notarialne,kończę sprawę mieszkania,teraz tylko pozostaje znalezienie kupca bo poprzedni poszedł w p...,sobie poszedł. Moment gdy kasa za to mieszkanie wpływa na konto śni mi sie po nocach,nie załatwi to wszystkich problemów ale może będzie ciut lżej... Bo juz różne wizje mam,łącznie ze sprzedażą domu,i tylko martwi mnie jak ja bym upchnęła zwierzyniec w mieszkaniu w bloku??? Najgorzej by to przezyła Kornela i Miśka,one sa plenerowe dziewczynki. Ostatnio zachęcałam Matyldę do zwiedzenia ogrodu ale Młoda mocno protestuje,chyba uważa że swoje w życiu już na polu spędziła,czas na bycie kotem domowym :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz